Dzień święty na budowie

Dzwoni budzik. 8:30 rano. Wstaję z łóżka i spoglądam przez okno. Naprzeciwko na dachu niewykończonej jeszcze trzykondygnacyjnej budowli pośród kurzu i rozstawionych na każdym piętrze betonowych bloków i stalowych prętów, dostrzegam kilka konturów ludzkich postaci. Żółte kaski na głowach, szare ubrania robocze, narzędzia w rękach wskazują jednoznacznie, że oni dziś przyszli do pracy jak każdego innego dnia. Przy jednym z metalowych elementów budowy schyla się ubrany w białą koszulę nadzorca.