Przygody z PKP
Zawsze korzystając z usług PKP przechodzę przez niemałą serię stresu. Szczególnie zabierając ze sobą rower nie zdarzyło mi się jeszcze chyba nigdy odbyć spokojnej podróży. Nie inaczej było i tym razem. Paradoksalnie moja dość kuriozalna przygoda rozpoczęła się już miesiąc wcześniej, gdy okazało się, że przez internetowy system przewoźnika biletu na rower nie kupię. Otóż ów skład nie posiada wagonu przeznaczonego do przewozu rowerów. Tak brzmiała wersja oficjalna. Pełen niepokoju pobiegłem czym prędzej do kasy dworcowej, gdzie pani kasjerka uprzejmie wyjaśniła, iż bilet na rower jak najbardziej sprzeda, ale ewentualne powodzenie przejazdu biorą na własne ryzyko, gdyż nie jest mi w stanie zagwarantować, że z rowerem do pociągu wsiądę. Wszystko będzie zależało od widzi misie konduktora. Nie znajduję innej alternatywy na dojazd z rowerem do oddalonego o kilkaset kilometrów Krakowa. Cóż, podejmuję zatem ryzyko.