Tag: Oman (Page 1 of 2)

W drodze powrotnej z Omanu do Emiratów

Perypetie na wyjeździe

O tym, że biały człowiek na omańskiej ziemi jest traktowany zupełnie inaczej niż pracownik ze wschodu, przekonałem się już niejednokrotnie. Nie inaczej było i przy powrocie do Dubaju. Kontrola paszportowa odbywająca się w momencie zbliżania się do autobusu czekającego na pasażerów wracających do Emiratów napędziła mi trochę stracha. Otóż żaden z dwóch jadących kierowców nie wykazywał najmniejszej oznaki empatii w stosunku do wsiadających pasażerów.

W stolicy Sułtanatu cz. 2

Stolica jest tak naprawdę pierwszym miejscem, gdzie udaje nam się dostrzec białe twarze na ulicy. To główny przyczółek turystycznego boomu, o ile takim słowem można nazwać nielicznych przybyszy w porównaniu do ludzi odwiedzających europejskie miasta. Przejeżdżając do starej dzielnicy miasta można poczuć się jak w miejscu turystycznym. Słynny suk, jedyny w całym kraju będący tak naprawdę atrakcyjnym, osławiony corniche, pałac Sułtana i kilka innych miejsc, przykuwa uwagę przybyszy ze świata.

W stolicy Sułtanatu cz. 1

Wadi Tiwi

W drodze do stolicy Omanu przystajemy na chwilę relaksu w dwóch znanych wadi. Pierwszą z nich jest Wadi Tiwi. W miejscowości Tiwi zjeżdżamy z głównego szlaku i wąską drogą udajemy się w stronę spektakularnych, skalnych krajobrazów. W pewnym momencie natrafiamy na naturalną przeszkodę, przepływające mały strumyk wody. Nagle przypominam sobie słowa Senera mówiącego, że w żadnym wypadku nie powinniśmy przejeżdżać przez płynącą wodę.

Reflekse z Sur

Spacerem po porcie w Sur

Kolejny dzień rozpoczynamy leniwym spacerem po okolicach Sur, będący w przeszłości ważnym ośrodkiem dla żeglarzy. Pozostające w XVI wieku pod panowaniem Portugalczyków miasto, dziś odgrywa kluczową rolę w przemyśle stoczniowym. Tym samym pierwszym miejscem, które postanawiamy odwiedzić jest tutejszy port. Pozostawiamy auto na parkingu zewnętrznym i powolnym krokiem idziemy wzdłuż zadokowanych charakterystycznych łodzi typu dau.

Amerykańska nauczycielka języka angielskiego na arabskiej ziemi

O pracy za granicą

Pochodzę z Iowa. To niedaleko Chicago. Mam czwórkę rodzeństwa. Studiowałam interkulturowość. Podróż zatem stała się sensem mojego życia. Ostatnie sześć lat mieszkałam i pracowałam w Korei Południowej. Z doświadczenia muszę powiedzieć, że w tym regionie świata Japonia ma jednak zdecydowanie więcej do zaoferowania z punktu widzenia turysty.

Byłam w Japonii. Co prawda nie na długo, ale wspaniale wspominam ten czas. Centralna część kraju.

Żółwie w Ras al Jinz

W drodze do Ras al Jinz

Od samego początku gdy tylko myślałem o Sułtanacie, plaża w Ras al Jinz, obok stolicy i południowej części kraju, była jednym z trzech najważniejszych punktów wyprawy. Powodem zainteresowania ów miejscem nie był sam fakt wyjątkowości, wyższości nad innymi plażami, choć szczególnego uroku nie sposób jej ujmować. Miejsce to przykuło moją uwagę z zupełnie innych pobudek. Ras al Jinz to wioska rybacka zlokalizowana na północno-wschodnim krańcu Półwyspu Arabskiego.

Duqm – miasto widmo

Kraby i służby porządkowe

Otwieram oczy. Wszystko wskazuje na to, że przetrwałem pierwszą noc na dziko na Półwyspie Arabskim. Dzień rozpoczynam tak jak skończyłem wczorajszy wieczór, a mianowicie krótkim spacerem na plażę. Siadam na piasku i spoglądam w morze, dostrzegając nadpływające z lewej strony łodzie motorowe. Zapewne rybacy udają się do pracy, albo z niej wracają.

– Zobacz, kraby! – zrywa się z piasku Blondynka.

Wzdłuż omańskiego wybrzeża cz. 2

Wadi Darbat

Wadi to jak mówi definicja zaczerpnięta z encyklopedii powszechnej, z arabskiego pewna sucha dolinna forma występująca na obszarach pustynnych w czasie pory deszczowej wypełniająca się wodą. Często tworzy wartkie rzeki. Wbrew pozorom w tak pustynnym klimacie deszcz może spaść i może być bardzo niebezpieczny, o czym ostrzegał mnie jeszcze Sener gdy byłem w Dubaju. Słupki ze skalą wbite w wielu miejscach po obu stronach drogi informują o wysokości jaką osiąga spadająca woda.

Wzdłuż omańskiego wybrzeża cz. 1

Dzień święty na budowie

Dzwoni budzik. 8:30 rano. Wstaję z łóżka i spoglądam przez okno. Naprzeciwko na dachu niewykończonej jeszcze trzykondygnacyjnej budowli pośród kurzu i rozstawionych na każdym piętrze betonowych bloków i stalowych prętów, dostrzegam kilka konturów ludzkich postaci. Żółte kaski na głowach, szare ubrania robocze, narzędzia w rękach wskazują jednoznacznie, że oni dziś przyszli do pracy jak każdego innego dnia. Przy jednym z metalowych elementów budowy schyla się ubrany w białą koszulę nadzorca.

Salala. Bieda kontra bogactwo

Dobrego zawiłe początki

Samo południe. Słońce w zenicie. Choć to najchłodniejsza pora roku, wskazówka termometru znacznie przekracza trzydzieści stopni Celsjusza. Krążę bezwiednie po okolicy, która nie została jeszcze naniesiona na mapę. Obrzeża miasta, nowo powstające obiekty hotelowe, apartamentowce wyrastają niedaleko prywatnych domostw. Wychodząc z pojazdu przykuwam wzrok wszystkich tubylców.