Czas rozpocząć kolejny dzień górskiej walki ze stromymi podjazdami, z norweską naturą. Po raz kolejny składamy zawilgocony namiot. Taka przypadłość tutejszej aury. Wilgoć w powietrzu jest tak duża, że nawet przy chwilowych zmianach i pojawieniu się na horyzoncie pojedynczych promyków słońca, tropik namiotu pozostaje zawilgocony. Celem na dziś jest zdobycie Oddy, oddalonej od naszego punktu początkowego o sześćdziesiąt jeden kilometrów. Po raz kolejny sam początek trasy nie napawa optymizmem Blondynki. Norwegia w najmniejszym stopniu nie jest łaskawa. Od samego rana serwuje nam ostry podjazd w pakiecie z tunelem. Zatrzymujemy się na moment tuż przed wjazdem do tunelu w punkcie widokowym, by uwiecznić błogość otaczających nas krajobrazów. W tym samym momencie na zajazd podjeżdża biały bus marki Kia, przerobiony na kampera. Z auta wychodzi przesympatyczna blondynka, ubrana w szare dżinsy, czarną sportową bluzę i ciemne adidasy. Sara, na oko około czterdziestoletnia nauczycielka pochodząca z Holandii wita się z nami serdecznym morning i zaprasza na kawę do swojego przybytku.
Tag: Nesflaten
Budzi mnie hałas pracującego silnika ciężarowego auta. Uchylam wejście namiotu i widzę ciężarówkę, która przyjechała wypompować nieczystości ze stacji. Wykorzystujemy bezdeszczowy moment i w ekspresowym tempie staramy się złożyć zawilgocony namiot. Odstawiamy rowery i cały pakunek pod zadaszenie i udajemy się na poranną toaletę do łazienki znajdującej się w pomieszczeniach stacji. Kilka minut później znowu zaczyna padać i zaczynam bić się z myślami czy ruszać przed siebie, czy przeczekać deszcz. Biorąc pod uwagę, że jest już dość późno, przebudziliśmy się krótko przed jedenastą, a za moment wybije południe, czekanie na poprawę pogody, co w Norwegii może nie nastąpić przez kilka kolejnych dni, nie jest dobrym pomysłem. Zawieszam sakwy i w tym samym momencie na stacje podjeżdża auto na polskich tablicach rejestracyjnych. Z pojazdu wyskakuje mężczyzna wyglądający na trzydzieści kilka, może czterdzieści lat. Dopytuje kiedy zaczęliśmy swoją podróż oraz dokąd zamierzamy się udać oraz dość zarozumiałym tonem opowiada o swoich planach, pokazując nam na mapie gdzie zamierza jeszcze wyskoczyć, jak to kolokwialnie ujmuje, na połów łososi. Mężczyzna tankuje auto, jego żona i dziecko wychodzą z pojazdu rozprostować kości, a my ruszamy w dalszą drogę.