Rowerowy raj

Piątek, godzina ósma rano. Godziny szczytu, a w samym centrum stolicy Dani próżno szukać sznurów aut ciągnących się to w jedną, to w drugą stronę, hałasu silników, dźwięku klaksonów. Korki owszem, można dostrzec, ale na pewno nie na pasach jezdni, lecz tuż obok, na ścieżkach rowerowych szerokością nieodbiegającym znacznie od pojedynczych pasów przeznaczonych dla aut. Sznury rowerzystów, bądź też kilkuosobowe grupki mkną szybkim tempem przed siebie, jakby nie zważając na otaczający ich świat. Gdzie nie spojrzeć rowery. Czy to na specjalnych parkingach, czy też przypięte do każdego centymetra wolnej rury, czy też barierki. Trudno gdziekolwiek znaleźć miejsce na pozostawienie swojego jednośladu. Cóż niespełnione marzenie polskiego rowerzysty o takowym widoku w naszych miastach.