Irański piknik
Przemierzamy ulice miasta mojego gospodarza. Opowiada mi historię zakładów pałających się produkcją dywanów zarówno tych szytych ręcznie, jak i tych wytwarzanych maszynowo. Jest ich tutaj około tysiąca i to właśnie owe dywany są największą wizytówką miasta. Znajdują się po obu stronach autostrady, na obrzeżach miasta. Same budynki nie prezentują się zbyt atrakcyjnie, jak zresztą cała, niska zabudowa miasta. W pewnym momencie gwałtownie skręcamy w prawo, zjeżdżając w boczną drogę prowadząca do pseudo parku. To betonowy plac w kształcie prostokąta, porośnięty gdzieniegdzie pojedynczymi drzewami. Stajemy, a Mohammed otwiera przednią maskę pojazdu.