Noc minęła nieubłaganie szybko o czym dobitnie świadczy dzwoniący budzik. Wstajemy, dokonując porannej toalety. Czas pożegnać się z naszym nowym znajomym i ruszyć w dalszą drogę.

Zgodnie ze wskazówkami Krzyśka, udajemy się na prom, by przeprawić się do Tau. Aura nie napawa optymizmem. Całe niebo pokryte jest gęstą warstwą chmur z których siąpi rzęsisty deszcz. Na odprawie promowej panuje spokojna atmosfera, zresztą jak w całym mieście. Poza kilkunastoma autami, spotykamy jeszcze dwóch innych cyklistów, których rowery obwieszone są zarówno z przodu jak i z tyłu rzucającymi się w oczy sakwami koloru żółtego. Pierwsza przeprawa promowa daje nam pierwszy pogląd na norweskie piękno natury. Ogrom wody z każdej ze stron będzie punktem charakterystycznym niemalże każdego kolejnego dnia. Dobijamy do Tau, opuszczamy prom i wzdłuż niewzruszonej tafli wody przemierzamy nasze pierwsze kilometry norweskiej drogi.