Dzwoni budzik. Godzina siódma. Dzisiejszy dzień w porównaniu do poprzednich zaczynamy wcześnie rano. Żeby spokojnie ruszyć w trasę potrzebujemy około godziny na spakowanie ekwipunku. Niebo nadal spowite gęstymi chmurami. Co prawda deszcz już nie pada, ale ze względu na poranną rosę namiot nadal jest wilgotny. Cóż, już przyzwyczailiśmy się do tego, że nie będziemy mieli możliwości składać naszego domu na sucho. Plan na dziś nie jest zbyt wyżyłowany. Chcemy wyrobić średnią około siedemdziesięciu kilku kilometrów. Zważywszy na fakt, iż cały dzień będziemy poruszać się wzdłuż fiordu, Blondynka nie powinna narzekać na przewyższenia. Wiatr chwilowo również nie daje się we znaki. Z analizy mapy wynika, że mamy do pokonania jedenaście tuneli, z czego aż osiem można objechać starymi drogami ciągnącymi się przy granicy z fiordem. Pakujemy nasz dobytek, zawieszamy sakwy na bagażnik i opuszczamy Oddę.