Będąc w Bieszczadach warto przyjrzeć się najważniejszym miastom na terenie województwa podkarpackiego. Poniżej kilka najbardziej znanych miast Podkarpacia.
Kategoria: Podkarpackie
Każdy, kto był w Bieszczadach z pewnością zapamiętał urok małych wiejskich cerkwi, które są charakterystycznym elementem krajobrazu południowo-wschodniej Polski. Omawiany obszar do połowy XIV wieku leżał w granicach Rusi, która przyjęła chrześcijaństwo w obrządku wschodnim. Po przyłączeniu tych ziem do Polski struktura wyznaniowa nie zmieniła się. Do początków XVII wieku większość mieszkańców Bieszczadów była wyznania prawosławnego, a następnie aż do połowy XX wieku greckokatolickiego. Specyficzną cechą Kościoła wschodniego było dążenie do wybudowania świątyni w każdej wsi.
Bieszczadzki Worek
Jadąc w Bieszczady, od początku założyliśmy, że obierzemy sobie dwie miejscowości na bazy wypadowe w góry. Pierwszy, wspomniany wyżej Smerek, pozwolił nam zapoznać się z terenem połonin oraz Doliną Sanu. Na drugą miejscowość bazową wybraliśmy Muczne, doskonały punkt startowy na Tarnicę, najwyższy szczyt polskich Bieszczadów, jak i – przynajmniej w teorii – najdzikszy region polskich Bieszczadów, tak zwany Bieszczadzki worek będący najdalej wysuniętym na południowy wschód Polski masywem górskim.
W Bieszczadach po raz ostatni byłem dwadzieścia lat temu. Z tamtego wyjazdu organizowanego w szkole podstawowej pamiętam jeszcze solińską zaporę wodną oraz jagody porastające skąpane w słońcu połoniny. Dziś, bardziej świadomy, staje oko w oko z Bieszczadami w zupełnie innym celu niż dwadzieścia lat temu. Chcę poznać bliżej ich historię i przede wszystkim spędzić jak najwięcej czasu na łonie przyrody, która jak wielu twierdzi, jest jedyna w swoim rodzaju.
Polany
Główną atrakcją wsi jest Kościół pw. Matki Boskiej Częstochowskiej. Murowana cerkiew grekokatolicka pw. św. Jana Złotoustego wzniesiona została w 1914 roku. Budowla wzorowana na cerkwiach kijowskich, murowana na planie krzyża greckiego z ogromną centralnie położoną kopułą. W założeniu dekoracja świątyni miała być bardzo bogata.
Pandemia koronawirusa sprawiła, iż wszelkie tegoroczne plany wyjazdowe nie doszły do skutku. Przywołując znane powiedzenie, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Po nastu latach niezwiedzania Polski w trybie trwającym dłużej niż kilka dni i po dwudziestu latach przerwy, przyszedł czas, by jako dorosły, bardziej świadomy niż ten pięcioklasista człowiek powrócić w Bieszczady. Początkowo wyjazd w słynne polskie pasmo górskie mieliśmy połączyć z wizytą na Lubelszczyźnie. Nauczeni jednak doświadczeniem z ostatnich kilku lat, przestaliśmy skakać z punktu do punktu. Wolimy cieszyć się chwilą i poznawać powoli. Tym samym stwierdziliśmy, że tydzień na Bieszczady to zdecydowanie za mało i musimy tam zostać co najmniej przez dwa pełne tygodnie. Eliminując jednak z planu Lubelszczyznę, postanowiliśmy odwiedzić inny region Polski, a mianowicie Beskid Niski. Tak na moment, na chwilę, w formie pewnego przedsmaku, by może kiedyś, jeśli nas zachwyci, powrócić na dłużej. I tak oto po ponad ośmiogodzinnej podróży samochodem, napotkaniu na swojej drodze kilku gwałtownych burz z gradem dojechaliśmy do Krempnej położonej w samym sercu Magurskiego Parku Narodowego.