pustkowia iranu samochodem

Kategoria: Iran. Spotkania całkiem przypadkowe (Page 1 of 2)

Epilog

Dopada mnie straszne zmęczenie. Całą noc spędziłem na lotnisku. Znowu pogrążam się w marzeniach o ciepłym, przytulnym łóżku. Na takowe luksusy przyjdzie mi niestety jeszcze trochę poczekać, więc nie pozostaje mi nic innego jak uzbroić się w cierpliwość. Ostatnie dni pokazały mi jednak, że wszystkie te udogodnienia nie są mi potrzebne, żeby być szczęśliwym, rozkoszować się procesem poznawczym, zagłębiać się w nową kulturę, poznawać nowych, wspaniałych ludzi.

Mohamed raz jeszcze

Już na samym początku mojej wyprawy po kraju byłem świadomy tego, że będę musiał zmienić czasowo swoje plany. Spowodowane to było przybyciem na miejsce dzień później niż zakładałem. Początkowo chciałem zjeżdżać nad Zatokę Perską, ale jeden dzień to za mało. Będąc zatem w Shiraz postanowiłem, że ostatni dzień na irańskiej ziemi spędzę na pustyni i jeziorze słonym, znajdującymi się niedaleko miasta Kaszan. Skontaktowałem się z Mohamedem oznajmiając, że chciałby go odwiedzić jeszcze raz, wracając na północ kraju. Niezmiernie się ucieszył.

Peyman cz. 4

Wieczór w międzynarodowym towarzystwie

Z daleka widzę podjeżdżającego Peugeota, a w nim oprócz Peymana dwóch innych mężczyzn. Jednym z nich jest pochodzący z Malezji Shawn, a drugim poznany już wcześniej Kai z Niemiec. Ten pierwszy zostaje z nami na noc, a ten drugi towarzyszy nam w zwiedzaniu miasta.

Peyman cz. 3

W poszukiwaniu gry świateł

Dzień rozpoczynamy dość wcześnie, nie tracąc czasu na śniadanie natychmiast udajemy się do meczetu. W drodze do miasta na wszystkich trzech pasach dojazdowych dostrzegam z oddali sznury samochodów zapychających ulice. Nie jest to niczym szczególnym o tej porze dnia, zresztą tak jak i w krajach europejskich wszyscy próbują dostać się do pracy. Zahaczamy również o stację paliw, gdzie cena po raz kolejny mnie zaskakuje. Otóż litr czy to benzyny, czy też oleju napędowego kosztuje tyle samo, a mianowicie 10.000 riali, co w przeliczeniu na naszą walutę daję sumę złotówki z groszem. Zatankowanym pojazdem ruszamy w kierunku meczetu.

Peyman cz. 2

Hafez po zmroku

Słońce powoli zachodzi za horyzontem, a Peyman proponuje nam udanie się na nagrobek Hafeza. Co prawda byłem już tam z Morganem, ale nie chcę zaburzać dnia Rachida i Letiti. Ponadto nasz host uważa, że tylko wieczorem można poczuć prawdziwy klimat, niepowtarzalną, oryginalną atmosferę ów miejsca. Do kompleksu wchodzimy za darmo, gdyż Peyman po raz kolejny zrobił użytek ze swojej legitymacji studenckiej. Poza tym ma tam znajomego i poprosił, aby wpuścił nas razem z nim.

Peyman cz. 1

Do miasta największego, a zarazem najsłynniejszego irańskiego poety docieram skoro świt. Mimo, że jest dopiero godzina piąta i słońce jeszcze nie pojawiło się na horyzoncie, na zewnątrz nie czuć chłodu. Tradycyjnie jak na każdym dworcu, tuż po wyjściu z autobusu, otacza mnie chmara taksówkarzy. Mając już jako takie doświadczenie w negocjacjach, nie daję się namówić żadnemu z nich, opuszczam strefę i udaję się do tych mniej legalnych, niezrzeszonych. Cena oczywiście drastycznie spada już u pierwszego z nich. Pokazuję adres w języku perskim, gdyż mój kolejny gospodarz w takiej wersji mi go udostępnił i ruszam do celu.

Książę Persji

Około południa docieram do najgorętszej miejscowości kraju, a zarazem do jednego z najstarszych miast świata, Yazd, położonego pośrodku pustyni. To jedyne miejsce, gdzie tak naprawdę nie mam żadnego hosta i zmuszony jestem do poszukiwania noclegu na miejscu, co nie okazuje się zadaniem prostym.

Reza cz. 3

Ormiański akcent

Kolejny dzień rozpoczynamy zgoła inaczej, a mianowicie udajemy się do całkiem innej, nowszej i bogatszej części miasta, ormiańskiej dzielnicy nazywanej Julfa. Trudno nie dostrzec różnic już na pierwszy rzut oka. Widok kobiet okrytych czadorami jest tutaj dość rzadki. Dziewczęta ubrane są raczej po europejsku i wyłącznie włosy nakrywają rusari. Nie trudno natknąć się na bardziej ekskluzywne centra handlowe i właśnie udajemy się do jednej z takich galerii, jednakże nie w celu zakupów, ale obejrzenia tradycyjnych irańskich instrumentów muzycznych.

Reza cz. 2

Na dobry początek

Poranek rozpoczynamy obfitym śniadaniem. Na początek otrzymuję przepyszną zupę z soczewicy nazywaną adasi. Poza tym po raz kolejny mogę rozkoszować się niezwykłym smakiem tutejszego chleba. Tym razem jest to kalapache w kombinacji z kozimi serami oraz świeżo ciętymi warzywami. Na deser nunberendzi, czyli ciasteczka wyrabiane na mleku, zawierające mak i ryż. Są one wizytówką miejscowości Na’in położonej kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Isfahanu.

Reza cz. 1

Tego samego dnia przed południem docieram do Isfahanu, rzekomo najbardziej spektakularnego, jak mam się w następstwie przekonać, miasta w kraju. Jeszcze w autobusie przed dojazdem na miejsce docelowe jeden z pasażerów pyta krótko dokąd zmierzam. Odpowiadam, iż w Isfahanie odbierze mnie z dworca mój kolega. Prosi o podanie telefonu i dzwoni do mojego hosta w celu umówienia spotkania. Kolejny raz spotykam się z bezinteresowną, ludzką życzliwością.