San Marino – Polska. Tydzień temu mecz zakończył się wynikiem jeden do siedmiu dla reprezentacji naszego kraju. W zasadzie jeśli zapytać kogokolwiek z czym kojarzy ów maleńki kraj ukryty gdzieś w górach niedaleko znanego włoskiego kurortu Rimini, pewnie każdemu przez myśl przeszłyby eliminacje do mistrzostw Europy bądź świata i reprezentację ów republiki w roli dostarczyciela punktów. No może jeśli ktoś zajmuje się filatelistyką wspomniałby jeszcze o znaczkach pocztowych.
Kategoria: Dolce Vita (Page 1 of 2)
Uboga krewna, biedniejsza, skromniejsza, mniejsza siostra wielkiej, wspaniałej, idyllicznej, znanej w całym świecie włoskiej perły – Toskanii. W pewien sposób gdyby rzucić hasło w Internecie i sprawdzić opinie wielu stanie w obronie Umbrii nie mogącej się nawet zbliżyć w atrakcyjności do wspomnianej Toskanii. Internet nie jest jednak w najmniejszym stopniu obiektywnym źródłem informacji. Zresztą trudno mówić o obiektywizmie w kontekście odczuć związanych z odwiedzaniem jakichś miejsc. Bądź co bądź nie stanę w jednym szeregu z obrońcami Umbrii, która ma momenty, ale koniec końców daleko jej do jej bogatszej, ciekawszej, bardziej atrakcyjnej i interesującej sąsiadki. Wszak to Toskania jest znana przez każdego. Umbria niekoniecznie i to nie przypadkiem.
Sobota nie oznacza, że na gospodarstwie nikt nie pracuje. Jeśli coś jest do zrobienia, trzeba to zrobić i nie ma czasu na przerwy. Gdzieś w tle widać zatem traktor powolnie przemierzający pole kukurydzy. Rano ktoś chwyta za wąż i podlewa rosnące w donicach kwiaty, owocowe drzewa, warzywa porastające małe poletko tuż na zboczu frontowej części domostwa.
Rok około sto osiemdziesiąty naszej ery. Czasy Marka Auerliusza. Maximus dowodzi wyprawą przeciw Germanom. Sukces prowadzi do chęci zaprowadzenia w imperium ustroju republikańskiego, jednakże zazdrość Kommodusa, syna Marka, sprawia, że zabija ojca, ogłaszając się nowym władcą, którego pierwszym rozkazem dla pretorian jest zabicie Maximusa i jego rodziny. Dalszą część historii Gladiatora zna chyba każdy. Wielkie widowisko hollywoodzkie w wykonaniu Ridleya Scotta zarobiło nie tylko kilkaset milionów dolarów na całym świecie, ale przyciąga rzeszę turystów do toskańskiej Val d’Orcia. To właśnie tutaj kręcono końcowe sceny amerykańskiej produkcji.
Co ciekawe w żadnej z dotychczas odwiedzonych kawiarni – a było ich bodajże kilkanaście – nie dostrzegłem w karcie caffè macchiato, mimo że co rano przed pójściem do pracy, zagryzając rogalika najczęściej wypełnionego gęstą czekoladą, co któryś z klientów popija espresso w wersji z kleksem mlecznym. To właśnie ta odrobinka mleka ma na celu złagodzenie mocy kawowego smaku klasycznego espresso.
Trzydzieści stopni. Pełne słońce. Na horyzoncie nie widać ani jednej chmury. Błękit nieba. Dziś po raz pierwszy można się spocić. Wcześniej, gdy temperatury oscylowały w granicach dwudziestu sześciu, dobijając momentami do dwudziestu ośmiu stopni, choć to również wydaje się być całkiem sporo, nie sposób było poczuć zimne krople potu na ciele. Może to niższa wilgotność przez co powietrze jest bardziej suche, choć pewien być nie mogę, bo nie sprawdzałem, może brak pośpiechu, zadań do wykonania, pusta głowa, a może wszystko po trochu.
Obdarzony bujną wyobraźnią i nieskazitelnym poczuciem humoru Guido Orefice zakochuje się w obłędnej Dorze. Realizując szalone uwodzicielskie pomysły, zdobywa jej serce, a krótko po ślubie na świat przychodzi ich syn Giosue. Chwilę później wybucha wojna, a Guido z uwagi na swoje żydowskie pochodzenie wraz z synem trafia do obozu koncentracyjnego. Chcąc oszczędzić dziecku dramatycznych przeżyć, ukrywa syna w baraku, wmawiając mu, że otaczająca rzeczywistość jest fikcyjna, a cała zabawa polega na tym, by zdobyć punkty i wygrać czołg, uważając na niezwykle brutalnych konkurentów w postaci nazistów.
Grudzień roku dwa tysiące szesnastego. Dworzec autobusowy w Muskacie stolicy Omanu. Późne godziny wieczorne. Oczekiwany autobus krótko przed północą wyruszy do Dubaju. Zajmujemy miejsca w środku. Podróż komunikacją międzymiastową na Półwyspie Arabskim przerywana jest co jakiś czas postojami. Nie tylko obowiązkowymi jak chociażby ten w celu sprawdzenia dokumentów na granicy, ale też sprawiającymi wrażenie bycia zbędnymi – przynajmniej przybyszowi ze Starego Kontynentu. Na każdym z takich postojów pod kawiarnią, czy restauracją, jeden z omańskich pasażerów przybiega do nas i przynosi nam kawy, ciastka, rogaliki i innego rodzaju przysmaki. Zwykła ludzka życzliwość, serdeczność, gościnność.
Chianti – historyczna kraina zlokalizowana w środkowej części Toskanii słynąca z uprawy winorośli, winnic porastających rozległe wzgórza oraz produkcji słynnego trunku powszechnie dostępnego również i w naszym kraju.
Gdyby chcieć zwiedzić wszystkie włoskie zabytki, z całą pewnością można by powiedzieć, że jedno życie to za mało. Kościół na kościele, za rogiem katedra, ulicę dalej bazylika, starożytne mury miejskie, pałace, zamki, stanowiska archeologiczne, muzea, galerie obrazów. Można by w zasadzie wymieniać bez końca. Trudno się dziwić skoro jest to drugi na świecie kraj pod względem wpisów na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Cóż zatem uczynić przybywając tu na nieco ponad dwa tygodnie i to tylko do dwóch prowincji? Dobre pytanie na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi.