Zanim dojedziemy do Bejy zatrzymujemy się w kilku mniejszych miejscowościach, z czego pierwszą jest Portel. W zasadzie to kolejna miejscowość na trasie tak zwanego szlaku zamkowego, gdyż właśnie najważniejszym, najbardziej majestatycznym zabytkiem jest średniowieczny zamek Portel.
Autor: Maciej (Page 1 of 19)
Poranek wita nas chłodem i delikatną mżawką. Po raz pierwszy na tym wyjeździe wskakuję w kurtkę. Opuszczając Mertolę kierujemy się jeszcze dalej na wschód, w zasadzie prawie do samej granicy z sąsiadującą Hiszpanią, by odwiedzić miejsce dość nietypowe, a mianowicie pozostałości po niefunkcjonującej już kopalni złóż mineralnych São Domingos.
Często wracam myślami do wyjazdu do Maroka. Pamiętam jak wielką stratą było ominięcie Wąwozu Dades, do którego dostanie się bez własnego środka transportu graniczyło cudem. Obserwując okolice z okna autobusu, często miałem ochotę wyskoczyć w jakimś miejscu, spędzić chwilę, nasycić się widokiem, spojrzeć co jest za rogiem. Ale jak to w podróżach publicznymi środkami transportu, nie było ku temu możliwości. Mając do dyspozycji samochód, sytuacja wygląda zgoła inaczej. Opuszczając Lagos i kierując się w stronę Portimão, na jednym z wzgórz dostrzegam przepiękny zamek. Nie może być inaczej. Zmieniamy kierunek i robimy sobie dłuższy przystanek w Silves, sennym miasteczku, o którym nikt nie myśli udając się w rejony Algarve.
Pandemia miała to do siebie, że niweczyła wszelkie plany wyjazdowe, szczególnie te dalekie poza Stary Kontynent. Miała być Korea Południowa rowerem, miało być Karakorum w Pakistanie. Wszystko bezlitośnie spaliło na panewce. Wyjazd poza granicę kraju wydawał się być mało realny, ale wczesną jesienią w końcu dopięliśmy swego. Co prawda kolejny wyjazd do Portugalii miał skupiać się wokół północnych krańców kraju Vasco da Gamy, a dokładniej rzecz ujmując prowincji i stolicy rozkosznego vinho verde, Minho w połączeniu z innym obliczem ognistej ziemi flamenco, Galicją, tak bardzo kontrastującą z resztą Hiszpanii. Strach przed przemieszczaniem się przez granice sprawił, że wylądowaliśmy na spalonym słońcem południu, a dokładniej w dosłownym tłumaczeniu dolnej części Alentejo, Alentejo-Baixo. Pamiętacie jak rok wcześniej mówiłem, że ów region jest tak rozległy, że przy jego pierwszym przemierzaniu postanowiliśmy skupić się na jego północnej części? Wszak przyszedł czas na zgłębienie obszarów położonych bliżej linii wybrzeża, a skoro już tak blisko Algarve, trudno byłoby nie skorzystać z okazji i nie rzucić okiem na wspaniałe formacje skalne dalekiego południa. Ale po kolei. Wszystko zaczęło się jak zwykle w Lizbonie, o której opowiadać nie będę. Spragnionych wrażeń z przepełnionej melancholią Alfamy odsyłam do stosownego wątku na stronie. Wszak moja miłość do stolicy Portugalii jest tak wielka, że otrzymała ona swoją osobną zakładkę, w której będą regularnie pojawiać się krótkie opowieści z tegoż miasta. Wsiądźmy zatem za kierownicę, opuśćmy na jakiś czas Lizbonę i skierujmy się niespiesznie wzdłuż wybrzeża na samo południe.
Wyjeżdżając z Wigierskiego Parku Narodowego przemierzamy Szlak Małej Litwy. To trasa wiodąca wśród miejscowości przedstawiających wymieszanie ludności Polskiej i Litewskiej na tych ziemiach. Przedstawia ona nie tylko losy zamieszkujących te obszary mieszkańców, ale również walory całego powiatu sejneńskiego.
Już sam widok na jezioro z punktu widokowego w Bryzglu wprawia nas w zdumienie. Natomiast cała trasa rowerowa prowadząca zachodnim brzegiem jeziora jest z pewnością nie lada gratką dla miłośników MTB, ale w ekstremalnym przypadku, czyli takim jest właśnie ten dzisiejszy, da się tu również przejechać z sakwami.
Dziś Biebrza to unikat nie tylko w skali kraju ale i Europy. Tu nasuwa się myśl na jakim etapie rozwoju ludzkości, my Polacy zatrzymaliśmy się. Gdy w krajach krwawej dyktatury jakim chociażby jest Białoruś, nie tyka się omawianej wcześniej Puszczy Białowieskiej, gdy o Biebrzę walczą aktywiści nie tylko w kraju ale na całym Starym Kontynencie, my swoje. W obliczu głupoty ludzkiej dzisiejszy unikatowy krajobraz biebrzańskiej doliny za pewien czas może bezpowrotnie zniknąć z mapy, zabierając wraz ze sobą najcenniejsze walory parku. To właśnie szeroka dolina mająca charakter naturalny silnie meandrującej rzeki Biebrzy wraz z unikatową mozaiką i strefowością siedlisk mokradłowych skrywa tu rzadkie, zagrożone i ginące w kraju i Europie gatunki roślin, ptaków i innych zwierząt. Charakterystyczne dla Biebrzańskiego Parku Narodowego są również rozległe krajobrazy, ekosystemy i siedliska, które gdzie indziej zostały już bezpowrotnie zniszczone, w wyniku melioracji, osuszania bagien i torfowisk. Bagna Biebrzańskie są uznawane za jedną z najważniejszych w kraju i w Europie Środkowej ostoi ptaków wodno-błotnych. Jako niezwykle cenny obszar wodno-błotny Biebrzański Park Narodowy w roku 1995 został wpisany na listę Konwencji Ramsar o obszarach wodno-błotnych mających znaczenie międzynarodowe, zwłaszcza jako środowisko życiowe ptactwa wodnego.
Przejazd z Supraśla do Kruszynian jest atrakcyjny szczególnie pod względem walorów przyrodniczych. Przebijamy się przez rozległy kompleks leśny Puszczy Knyszyńskiej pozostającej pod ochroną w ramach Parku Krajobrazowego. Gęste lasy, brak ludzi, to wszystko zdecydowanie oddziałuje na wyobraźnię, jednakże stan nawierzchni, a w zasadzie jej brak i konieczność przepychania roweru w sypkim piachu powoduje, że ostatnie kilometry pokonujemy w żółwim tempie. Jest to dość deprymujące, biorąc pod uwagę godziny otwarcia lokalów, a w zasadzie lokalu gastronomicznego, bo więcej niż jednego ze świecą tam szukać. Koniec końców do celu dojeżdżamy rzutem na taśmę, tuż przed zamknięciem kuchni, która otwarta jest tylko do godziny 15:45. Zamawiamy tradycyjne dania tatarskie, a chwilę po posiłku zaglądamy jeszcze do znajdującego się w pomieszczeniu obok muzeum kultury Tatarów.
Wyjeżdżając rowerem z Tykocina w stronę Białegostoku, nie należy przejmować się ruchem samochodowym związanym z obecnością wielkiego centrum miejskiego. Otóż do Białegostoku z każdej strony prowadzą ścieżki rowerowe, tym samym jazda jednośladem staje się niezwykle komfortowa i bezpieczna. Zanim jednak dotrzemy do Białegostoku zahaczymy jeszcze na chwilę o Choroszcz. I jeśli ktoś chce oglądać jak wyglądały wnętrza pałacowe Branickich, to jest to ostatni moment, by to zrobić, gdyż jak się później okaże w Białymstoku nie będzie takiej możliwości. Ale o tym troszkę później.
Tykocin to miasto legenda, kiedyś wielokulturowa enklawa, dziś miejsce gdzie pozostało nam podziwiać niezwykłe zabytki minionych lat. Z pewnością każdy słyszał o zamku Tykocińskim, Synagodze Wielkiej, czy też kojarzy chociażby z fotografii i pocztówek Plac i kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy.
Ja natomiast chciałbym spojrzeć na Tykocin inaczej, a mianowicie z perspektywy Drewnianego Domu Mieszczańskiego, oddając głos jego mieszkance. Posłuchajcie.