Tytuł kolejnej porcji podlaskich przygód brzmi dość bajkowo jednakże rzeczywistość nie jest do końca tak kolorowa jak mogłoby się wydawać. Ale o tym za chwilę.
Z Białowieży wyjeżdżamy wcześnie o poranku, gdyż jak się później okaże będzie to najdłuższy kilometrowo dzień na całej naszej trasie rowerowej. Jest niedziela i gdy wszyscy jeszcze śpią, a ruch samochodowy jest zerowy, Puszcza już dawno przebudziła się ze snu. Choć to chyba błędne stwierdzenie, gdyż puszcza nigdy nie śpi. Słychać szum liści, śpiewy ptaków, a nozdrza przenika niezwykły zapach lasu. Co prawda niebo zaciągnięte jest gęstymi chmurami, ale kumulująca się leśna wilgoć, nie daje się pomylić z niczym innym i z każdym kolejnym oddechem uświadamia nas, że przemierzamy gęstą białowieską puszczę. Pierwszym skupiskiem ludzkim na naszej trasie jest Narewka.
Cerkiew świętego Mikołaja Cudotwórcy w Narewce
Świątynię wzniesiono w latach 1865 – 1867. Jej patronem początkowo był Aleksander Newski, ale przy konsekracji zmieniono wezwanie na świętego Mikołaja. Cerkiew wybudowano w stylu eklektycznym z kopułą i trójkondygnacyjną wieżą frontową.

Podjeżdżając pod cerkiew, natrafiamy na odbywające się nabożeństwo. Przypominają mi się słowa dwóch rowerzystów jadących w kierunku Siemiatycz kilka dni temu o poranku. Otóż jeden z nich rozpływa się nad chóralnymi śpiewami a capella w obrządku prawosławnym. Jak sam twierdzi jest katolikiem, a jego żona prawosławna, jednakże zdecydowanie bardziej preferuje formę nabożeństwa prawosławnego. Trudno się nie zgodzić, gdyż całość wydaje się jakby bardziej radosna, a mimo wszystko podniosła i uroczysta.
Skit Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich w Odrynkach
Kolejne miejsce, do którego się kierujemy jest szczególne, gdyż jest jedyne w naszym kraju. Mowa o Skicie w Ordynkach. Prowadząca tu droga szczególnie na ostatnim, piaszczystym odcinku daje nam się mocno we znaki. Rowery zostawiamy przed długą na kilkasetmetrów kładką łączącą wieś ze skitem i spacerem udajemy się w stronę położonego w całkowitej ciszy pośród łąk i bagien obiektu.

Tu również natrafiamy na odbywające się nabożeństwo, co nie dziwi gdyż przybywamy we wczesnych godzinach porannych w niedzielę. Ludzie powoli schodzą się do cerkwi, my naszą uwagę kierujemy na znajdujące się tu budynki i zapoznajemy się z historią ów miejsca.
Skit powstał jako pierwszy w Polskim Autokefalicznym Kościele Prawosławnym po I wojnie światowej. Inicjatorem był archimandryta Gabriel Giba. W kwietniu 2008 roku nie przyjął wyboru na biskupa pomocniczego i został pozbawiony funkcji przełożonego monasteru w Supraślu. Metropolita Sawa poparł plan utworzenia skitu. Decyzja o budowie w Ordynkach była związana z faktem istnienia tu klasztoru Wniebowstąpienia Pańskiego rozwiązanego ostatecznie w 1824 roku. Skit ostatecznie poświęcono 15 września 2009 roku. 22 listopada 2018 roku zmarł założyciel skitu, ojciec Gabriel, a po jego śmierci skit pozostawał niezamieszkały. W tym roku w skicie przebywało trzech mnichów, a nabożeństwa celebruje się codziennie.
Cerkiew Podwyższenia Krzyża Pańskiego w Narwi
Kolejnym obiektem sakralnym na naszej trasie jest cerkiew położona w Narwi. Pierwsza wzmianki o cerkwi pochodzą z XVI wieku. Najstarsza świątynia parafialna funkcjonowała do drugiej połowy XVIII wieku, gdy z powodu bardzo złego stanu technicznego wzniesiono na jej miejscu nową. Wyposażenie unickiej cerkwi w Narwi było w tym okresie poważnie zlatynizowane. Po 1839 roku na mocy postanowień synodu połockiego przeszła ona, razem z całą diecezją, do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Pounicka cerkiew została w latach 80. XIX wieku przeniesiona na cmentarz w Narwi, na jej miejscu zaś zbudowano nową świątynię. Na początku XX wieku uczęszczało do niej ponad 3 tysiące wiernych. Działalność parafii zamarła w 1915 wskutek bieżeństwa. Ewakuowani ze wsi prawosławni zabrali ze sobą szczególnie czczone w świątyni wizerunki, które nigdy nie wróciły do Narwi. Po 1918 cerkiew została ponownie otwarta i odtąd jest nieprzerwanie czynna. W 1990 budynek został poważnie uszkodzony przez pożar, który zniszczył jego zabytkowe wnętrze. Odrestaurowaną cerkiew ponownie konsekrowano cztery lata później.

Miejscowość jest totalnie opustoszała, wszystko pozamykane, ale nie przeszkadza to, a wręcz pomaga w obejrzeniu drewnianej zabudowy miasteczka z końca XIX i początku XX wieku. Narew jak zresztą całe Podlasie było wielonarodowe. Dziś niestety nie znajdziemy już tu żadnych synagog, ale jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku stała tu drewniana bożnica, jedna z nielicznych na terenie naszego kraju.

Z Narwi mamy dosłownie już kilka kilometrów do tytułowej Krainy Otwartych Okiennic.
Cerkiew św. Michała Archanioła w Trześciance
Co prawda pogoda nas dziś nie rozpieszcza, jest pochmurno i chłodno, jednakże nawet w tak niesprzyjających warunkach atmosferycznych cerkiew robi na nas ogromne wrażenie. Pierwsza świątynia istniała tu już w XVI wieku, jednakże ustalenie jej położenia nie jest możliwe na podstawie zachowanych archiwów. W pierwszej połowie XVIII wieku była to już drewniana świątynia unicka. W jej architekturze jak i wielu innych świątyń Podlasia dostrzegalne były wpływy obrządku łacińskiego.

Wraz z planem likwidacji Kościoła unickiego i przejęcia wiernych przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną, unicki biskup wileński Józef Siemaszko wybrał w 1834 szesnaście najcenniejszych cerkwi obwodu białostockiego. Niestety rok później cerkiew spłonęła, a wyznawców przyłączono do parafii w Puchłach.

W 1864 roku udało się zakończyć zbiórkę pieniędzy na odbudowę cerkwi. Nową świątynię wzniesiono w trzy lata, jednakże nie od razu zyskała ona status parafii. W 1915 roku mieszkańcy Trześcianki udali się na bieżeństwo, a w miejscowości pozostały zaledwie trzy prawosławne rodziny. W 1918 roku wrócił do wsi prawosławny duchowny, a dziesięć lat później cerkiew w Trześciance stała się filią parafii narwiańskiej. W czasie II wojny światowej parafię w Trześciance restytuowano.
W 2015 roku ukończono kapitalny remont cerkwi i to właśnie wtedy zmieniono jej kolor na zielony. Wszystkie wcześniejsze drewniane cerkwie jakie mijaliśmy na naszej trasie były koloru niebieskiego.

Trześcianka jest pierwszym miejscem na naszej dzisiejszej trasie, gdzie spotykamy turystów. Trudno się dziwić gdyż wraz z dwoma kolejnymi położonymi w okolicy wioskami tworzy tak zwaną Krainę Otwartych Okiennic. Czym jest ów kraina? Otóż szlakiem prowadzącym przez trzy wioski charakteryzujące się starą, oryginalną architekturą. W omawianym regionie domy, zabudowania gospodarcze zachowane wraz z dawnymi narzędziami rolniczymi, ale i świątynie charakteryzują się bogatą dekoracją. Są to tak zwane zdobienia snycerskie w formie nad- i podokienników, okiennic, wiatrownic, narożników, a także dekoracyjne oszalowanie elewacji i szczytów będące pamiątką po dawnym osadnictwie rosyjskim. W Krainie Otwartych Okiennic odnajdziemy oczywiście również cerkwie, kościoły, stare krzyże wotywne, zabytkowe kapliczki przydrożne i cmentarne.

Z Trześcianki ruszamy do wsi Soce. Jest tu zdecydowanie spokojniej niż w Trześciance, gdyż Soce nie leżą przy głównej drodze, lecz na uboczu. Przez środek wioski otoczonej z każdej strony krzyżami spaceruje niespiesznie rodzina z aparatem w ręce fotografująca drewnianą ornamentykę okalającą okna okolicznych domów. Kawałek dalej stoi muzeum wsi. Zamknięte. Wracając jednak do wspomnianych krzyży, wszystkie drogi wyjazdowe uwieńczone są krzyżami z wyrytymi intencjami świętych pochodzącymi z 1895 roku. Z ich powstaniem związana jest pewna legenda. Otóż mieszkańcy wsi ustawili je, aby opędzić się od dziesiątkującej ich epidemii. W ciągu doby mężczyźni ustawili krzyże na każdym końcu wsi, zaś kobiety połączyły te pomniki uprzędzoną przez siebie ciągłą nicią. Epidemia ustała, a krzyże możemy podziwiać do dziś.

Cerkiew Opieki Matki Bożej w Puchłach
Najbardziej okazała cerkiew stoi w Puchłach. Pochodzi z 1578 roku. Jej powstanie wiąże się z legendą o objawieniu w XVI wieku cudownej ikony Matki Boskiej Opiekuńczej. Pod lipą rosnącą na pagórku, na którym obecnie stoi cerkiew, zamieszkał stary człowiek cierpiący na obrzęk nóg. Modląc się pewnego dnia zauważył na wierzchołku drzewa obraz Matki Bożej i wkrótce jego choroba ustąpiła. Na pamiątkę tego wydarzenia miejsce to nazwano Puchły, od słowa opuchli, które w lokalnej gwarze oznaczało obrzęknięte kończyny.

Według niektórych badaczy sanktuarium w Puchłach powstało jeszcze przed XV wiekiem w celu osłabienia silnego kultu pogańskiego w sąsiedniej wsi Ciełuszki. Ufundowana w 1756 roku przez Józefa Wilczewskiego nowa cerkiew przetrwała do 1771 roku, kiedy to spłonęła. Kolejną świątynię postawiono w 1798 roku. W późniejszym czasie została dwukrotnie przebudowana. Obecną cerkiew wzniesiono w latach 1913 do 1918.
W trakcie zwiedzania tej okazałej cerkwi natrafiamy na kapłana opowiadającego o powstaniu świątyni i jej historii.

Wspomniałem o trzech wioskach zaliczanych do Krainy Otwartych Okiennic, ale jeśli pojedziemy dalej na zachód napotkamy kolejne jak chociażby Pawły i Ciełuszki, które charakterem nie odbiegają od trzech bardziej znanych. Dlaczego zatem sklasyfikowano trzy, a nie pięć albo jeszcze więcej? Po prostu Puchły, Soce i Trześcianka są tymi najbardziej atrakcyjnymi i zadbanymi spośród wszystkich odznaczających się drewnianą, kolorową ornamentyką.

W tytule wspomniałem o braku infrastruktury. Cóż, wyjeżdżając dziś rano z Białowieży liczyliśmy, że w tak zwanej Krainie Otwartej Okiennic zatrzymamy się na obiad i kawę. Wszak to miejsce turystyczne, bajkowe, idylliczne. Tyle teoria. Praktyka wygląda jednak zupełnie inaczej. Co prawda można tu zarezerwować noclegi na agroturystykach, ale o jakimkolwiek barze, restauracji, czy karczmie należy zapomnieć. Nie ma. Sytuacja jest dla mnie o tyle zaskakująca, że tu naprawdę są turyści! To chyba nasza polska przypadłość, że w wielu miejscach – przypomina mi się również Beskid Niski – brakuje infrastruktury gastronomicznej. Można by powiedzieć, przecież w Norwegii jest tak samo. Może i tak jednakże w dużej mierze wynika to z zupełnie innych względów. Otóż Norwegowie krajobraz chcą zostawić w dziewiczym, nienaruszonym stanie, ale mimo to w punktach strategicznych i przy znanych atrakcjach turystycznych jest gdzie wypić kawę czy też się posilić. Dla kontrastu Portugalczycy na każdej wsi mają jakąś małą knajpkę, a my? Nie umiemy wykorzystać potencjału, albo po prostu nie chcemy go wykorzystać. Co więcej tak jak Puchły i Soce są faktycznie położone dość idyllicznie, tak nie można tego powiedzieć o Trześciance, którą przecina dość ruchliwa droga wojewódzka.

Obiad udaje nam się zjeść dopiero po przebyciu stu kilometrów w Surażu będącym główną bazą wypadową do zwiedzania Narwiańskiego Parku Narodowego. W samej miejscowości warto zajrzeć na Górę Zamkową, z której rozpościera się ładny widok na dolinę Narwi jak i do miejsca szczególnego, Muzeum Kapliczek. Jest to prywatne muzeum Pana Ryszarda Niedzielskiego otwarte w 2008 roku. Zbiór liczy sobie ponad sto kapliczek stworzonych przez miejscowych twórców ludowych. Kapliczki przedstawiają Jezusa, Maryję oraz różnych świętych kościoła katolickiego. Część ekspozycji można podziwiać w plenerze przed budynkiem, pozostałe umieszczono w zaadoptowanej werandzie.

W zasadzie w Surażu można by zostać na dłużej, gdyż właśnie stąd najłatwiej udać się na spływ kajakowy, jednakże my wybieramy się blisko trzydzieści kilometrów dalej do Waniewa, by zaszyć się w ciszy narwiańskiego krajobrazu, ponownie cierpieć na niedostatek infrastruktury, jak i udać się na jeden z ciekawszych spływów kajakowych w kraju.

