W Bieszczadach po raz ostatni byłem dwadzieścia lat temu. Z tamtego wyjazdu organizowanego w szkole podstawowej pamiętam jeszcze solińską zaporę wodną oraz jagody porastające skąpane w słońcu połoniny. Dziś, bardziej świadomy, staje oko w oko z Bieszczadami w zupełnie innym celu niż dwadzieścia lat temu. Chcę poznać bliżej ich historię i przede wszystkim spędzić jak najwięcej czasu na łonie przyrody, która jak wielu twierdzi, jest jedyna w swoim rodzaju.
Krótko o historii Bieszczadów
Co prawda historia zasiedlania bieszczadzkich terenów sięga IV tysiąclecia przed Chrystusem, nie będziemy się jednak cofać aż tak daleko w czasie. Skupmy się zatem na minionym wieku. Otóż w latach 1914 i 1915 przez Bieszczady, kiedy to wojska rosyjskie usiłowały utorować sobie przez Karpaty drogę na Węgry, przetoczyły się najbardziej krwawe walki.
Kolejne potyczki miały miejsce w trakcie wojny polsko-ukraińskiej w latach 1918 i 1919.
Niepodległość przyniosła zerwanie więzi gospodarczych z Węgrami, a co za tym idzie zubożenie wsi bieszczadzkiej.
Druga wojna światowa oszczędziła omawiany region. Walki toczyły się jedynie w okolicach Sanoka. W 1942 roku doszło jednak do eksterminacji Żydów pod Zasławiem i innych miejscowościach. W tym samym czasie zaczęło formować się ukraińskie podziemie zbrojne. W 1944 roku armia sowiecka zdobywa Sanok, wypierając oddziały niemieckie i węgierskie.
Przejście frontu nie oznaczało jednak pokoju, gdyż dopiero teraz rozpoczął się tak naprawdę najgorszy okres wojny. Ukraińska Armia Powstańcza przejęła kontrolę nad terenami Bieszczadów. Dopiero w 1946 roku Wojsko Polskie zaczęło zyskiwać przewagę.
W latach 1944 do 1946 doszło do masowych wysiedleń ludności bieszczadzkiej do Związku Radzieckiego oraz w 1947 roku na północne i zachodnie ziemie Polski. Rozbite oddziały UPA odeszły na Ukrainę, a Bieszczady opustoszały.
Ponowne zasiedlanie tych terenów rozpoczęło się w 1948 roku. Najczęściej przybywali tu chłopi z przeludnionej Rzeszowszczyzny. W 1951 roku powróciły do Polski obszary od Ustrzyk Dolnych po Otryt. Po 1956 roku zaczęli powracać tu Ukraińcy. Bieszczady wraz z zwiększającą się liczbą mieszkańców powoli zaczęły się odradzać. Nowym zjawiskiem stał się masowy ruch turystyczny. Nowością były też przedsięwzięcia mające na celu ochronę przyrody uwieńczone w 1973 roku założeniem Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Dziś Bieszczady znalazły się na kolejnym zakręcie. Załamuje się gospodarka leśna, rolnictwo górskie jest coraz mniej opłacalne. Ludzie w dużej mierze utrzymują się z turystyki, ale czy to wystarczające źródło na najbliższe kilkadziesiąt lat?
Zarys etnograficzny Bieszczadów
Spójrzmy jeszcze krótko na zarys etnograficzny Bieszczadów. Otóż ruska czyli ukraińska ludność zaliczana jest do etnograficznych grup Łemków i Bojków. O Łemkach już była mowa wcześniej, dodam tylko, że w Bieszczadach zamieszkiwali dolinę Osławy. Granicę stanowiło pasmo Wysokiego Działu (Wołosań – Chryszczata – Suliła). Na wschód od tej linii żyli Bojkowie, którzy w przeciwieństwie do Łemków nie mieli wyraźnej tożsamości grupowej. Była to grupa archaiczna i konserwatywna, a jednocześnie najbardziej jednolicie ukraińska. Ich gwary były trudno zrozumiałe dla Ukraińców z nizin. Strój bojkowski był znacznie uboższy od łemkowskiego: ubierano się tu w płótno i samodziałowe sukno. Zarówno kobiety jak i mężczyźni chodzili ubrani na biało; kamizelki lejbiki były brązowe. Czuhanie znane były tylko w niektórych wsiach. Częściej noszono kożuchy. Bojkowie parali się pasterstwem. Ciekawym aspektem kultury bojkowskiej była ich mała troska o miejsce pochówku. I tak będąc na Łemkowszczyźnie nie trudno doszukać się pięknych cmentarzy, tak na Bojkowszczyźnie stare cmentarze są często zarośnięte i trudno je w ogóle odnaleźć.
Archaiczne w stosunku do sąsiadów były i wierzenia Bojków. Wierzyli, że człowiek ma dwie dusze, pogańską i chrześcijańską, wierzyli również w wampiry.
Bojkowie, tak zresztą jak wcześniej omawiani Łemkowie budowali zagrody jednobudynkowe: pod wspólnym dachem znajdowały się jedna lub dwie izby mieszkalne, stajnia oraz boisko, czyli miejsce, gdzie młócono zboże i przechowywano wóz. Funkcję stodoły pełniło poddasze. Budynki były drewniane, o konstrukcji zrębowej, kryte gontem lub strzechą. Podłogi w izbach bywały z desek, często jednak było to po prostu klepisko ubite z gliny. Izby były półkurne,to znaczy z wyprowadzeniem dymu na poddasze.
Niestety do dzisiejszych czasów nie zachowało się wiele po kulturze ludowej Bieszczadów poza nielicznymi cerkwiami, starymi chałupami, czy też pojedynczymi nagrobkami.
Bieszczadzki Park Narodowy
Jak już wcześniej wspomniano Park powstał w 1973 roku. Jego obszar wynosi 29,200 hektarów. Jako jedyny park narodowy w Polsce wyróżniony jest prestiżowym Dyplomem Rady Europy nadawany obszarom chronionym. Wchodzi w skład Międzynarodowego Rezerwatu Biosfery Karpaty Wschodnie obejmującego przygraniczne obszary chronione w Polsce, Ukrainie i Słowacji. Park chroni najcenniejsze walory przyrodnicze i kulturowe jedynego w naszym kraju fragmentu Karpat Wschodnich.
Lasy zajmują 77,5% całej powierzchni Parku. Powyżej wysokości 1200 metrów rozciąga się strefa połonin. Roślinność różnicuje się oczywiście wraz z wysokością. W miejscach nieistniejących już dawnych bojkowskich wsi spotykamy natomiast rozległe kompleksy nieleśne o roślinności łąkowej.
Bieszczadzki Park Narodowy wraz z otuliną jest najcenniejszą ostoją zwierząt w całym kraju. Odnotowano tu 284 gatunki zwierząt kręgowych. Występują tu najliczniejsze w skali kraju populacje niedźwiedzia brunatnego, wilka, rysia i jelenia szlachetnego. Z Parkiem związane są też dwa stada żubrów. Warto też wspomnieć o ptakach jak chociażby orzeł przedni, orlik krzykliwy, czy też puszczyk uralski. Nie sposób nie wspomnieć o żmii zygzakowatej i wężu Eskulapa, który żyje w otulinie Parku, Dolinie Sanu.
Na naszą pierwszą bazę wypadową po bieszczadzkich szlakach wybraliśmy małą wieś w dolinie Wetlinki – Smerek. To właśnie stąd udaliśmy się na przemarsz kilku najbardziej znanych bieszczadzkich szlaków.
Połonina Caryńska
Ścieżka biegnie wzdłuż czerwonego szlaku z Ustrzyk Górnych przez Połoninę Caryńską do Berehów Górnych. Można też zejść szlakiem zielonym na Przełęcz Wyżniańską lub szlakiem zielonym i żółtym do Bereżek. Zapoznaje nas z piętrowym układem roślinności, umożliwiając jednocześnie podziwianie rozległych panoram ze szczytu. Symbolem ścieżki jest buk zwyczajny, najbardziej rozpowszechnione drzewo w Parku.

Wędrując wzdłuż potoku Rzeczyca poznamy olszynkę karpacką i bagienną oraz olszynę na gruntach porolnych. Zaobserwujemy naturalny las bukowy w różnych fazach rozwoju, w tym piękne starodrzewia. Rozległe carynki i obniżona górna granica lasu to ślady działalności pasterskiej Bojków. Na starym cmentarzu w Berehach Górnych zachowało się kilka bojkowskich nagrobków. Na połoninie sterczą wychodnie skalne zbudowane z piaskowca. U ich podnóża wykształciły się grechoty, czyli inaczej mówiąc rumowiska skalne.

Pomimo szczytu turystycznego, który przypada tradycyjnie na lipiec, szlak nie jest jakoś szczególnie zatłoczony. Z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że jest to działanie psychologiczne panującej pandemii.

Skoro mowa o Połoninie Caryńskiej, przyjrzyjmy się jeszcze wspomnianej wyżej wsi. Berehy Górne współcześnie zwane Brzegami Górnymi były wsią prywatną wzmiankowaną po raz pierwszy w 1580 roku założoną przez możny ród Kmitów. Przez kolejne wieki jej właścicielami byli rody Stadnickich, Tarnawskich, Fredrów i Ossolinskich. Głównym zajęciem mieszkańców wsi była hodowla bydła. W okolicach Berehów badania prowadził Oskar Kolberg odnotowując: „Górale od Bereh, Wołosatego, Ustrzyk Górnych i Wetliny mówią już „łem”. Poganiając woły krzyczą „wo hejże (he!) mają pas (remień) o trzech kółkach na pieniądze, tytuń, z torbą na remieniu.” W czasie spisu w 1921 roku 445 osób podało narodowość Rusińską , 82 polską. Mieszkańcy w czasie międzywojnia zmuszeni byli do emigracji zarobkowej. W 1933 roku odnotowano kultywowanie prastarego zwyczaju polegającego na przewożeniu nieboszczyka na cmentarz saniami, niezależnie od pory roku. W powszechnym użyciu były stroje ludowe, czuchania, długi płaszcz z brązowego sukna narzucany na ramiona. Istniało tu kilka cerkwi. W 1946 roku ludność wysiedlono do ZSRR. Po wysiedleniu wieś uległa zniszczeniu. O historii wsi świadczą śladu zabudowań gospodarskich i dworskich, fundamenty cerkwi oraz resztki przycerkiewnego cmentarza.

Połonina Wetlińska
Ścieżka prowadzi wzdłuż czerwonego szlaku od Berehów Górnych do Przełęczy Orłowicza, a następnie wzdłuż żółtego szlaku do Wetliny-Stare Sioło. Na Połoninę Wetlińską można również wejść Przełęczy Wyżnej wzdłuż żółtego szlaku oraz kempingu Górna Wetlinka wzdłuż czarnego szlaku. Symbolem ścieżki jest pełnik alpejski – rzadka wschodniokarpacka roślina tworząca ziołorośla połoninowe.



Wędrując ścieżką zaobserwujemy zarastające jałowcem i brzozą dawne pola uprawne, łąki i pastwiska oraz carynki, które dawniej użytkowali Bojkowie. Popastwiskowe formy buków i obniżona górna granica lasu to także ślady gospodarki pasterskiej. Poznamy buczynę kwaśną z trzcinnikiem, buczynę karpacką z czosnkiem niedźwiedzim oraz runem ziołoroślowym. Na połoninie zaobserwujemy wychodnie skalne, grechoty i zbiorowiska połoninowe z gatunkami roślin wysokogórskich i wschodniokarpackich.


Wielka i Mała Rawka
Ścieżka prowadzi wzdłuż niebieskiego szlaku z Ustrzyk Górnych na Wielką Rawkę, a następnie żółtym szlakiem na Małą Rawkę, skąd szlakiem zielonym można zejść na Przełęcz Wyżniańską lub przez Dział do Wetliny. Symbolem ścieżki jest jarzębina, która wraz z olchą zieloną tworzy na połoninie Rawki subalpejskie zbiorowisko zaroślowe. Wędrując połoniną możemy podziwiać panoramę gór w kierunku zachodnim (Rabia Skała, Jasło, Smerek), północnym (Połonina Wetlińska i Caryńska) i wschodnim (Tarnica i ukraiński Pikuj).



Dolina Sanu
W pierwszej części naszej bieszczadzkiej przygody nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie wskoczyli na rowery i pognali przed siebie. Na cel naszej wycieczki wybraliśmy Dolinę Sanu. To jedyne obecnie miejsce w Polsce, gdzie możemy spotkać najdłuższego gada w naszym kraju, a mianowicie węża Eskulapa. Dorosłe osobniki osiągają długość do dwóch metrów. Dla osób cierpiących na ofidiofobię, pocieszeniem będzie fakt, iż jest ich tylko 250 sztuk, a zatem spotkanie węża graniczy tak naprawdę w cudem. Tereny te są również zamieszkane przez liczne osobniki żmii zygzakowatej jak i nieliczne niedźwiedzi brunatnych.
Fauna nie jest jednak najistotniejszą częścią Doliny. Jej esencją jest jej historia omówiona w dużej mierze już wcześniej. Dziś z bojkowskich wsi nie pozostało już praktycznie nic. Gdzieniegdzie możemy się jeszcze doszukać pozostałości poniszczonych nagrobków cmentarnych, cerkwi, podmurówek, pojedynczych ruin. Szukanie ów bojkowskich śladów nie należy jednak do zadań najłatwiejszych szczególnie w okresie letnim, kiedy to przyroda obrastając dawne ślady nieistniejącej już kultury, często bardzo skutecznie uniemożliwia ich odnalezienie. Warto jednak poświęcić chwilę i udać się do miejsc nieistniejących, bo to właśnie one w przeciwieństwie do znanych bieszczadzkich perełek, nie zostały jeszcze naznaczone przez masową turystykę. To tu w zadumie można poczuć ducha minionych czasów, obcować z prawdziwymi, dziewiczymi Bieszczadami, kontemplować bądź co bądź tragiczną kartę naszej historii. To jedno z nielicznych miejsc, gdzie Bieszczady są jeszcze prawdziwe. Spójrzmy zatem na miejsca godne odwiedzenia.
Łuh
Dziś nie pozostało zbyt wiele ze wsi Łuh. Na wzgórzu stała kiedyś cerkiew pw. św. Mikołaja, obok cerkwi drewniana dzwonnica. Do naszych czasów zachował się drewniany krzyż postawiony w roku 1938 z okazji 950 rocznicy chrztu Rusi. Na brzegu Wetliny wciąż rosną liczne drzewa owocowe (grusze i jabłonie), pozostałości sadu Wasyla Kudlińskiego. Przed wojną wioska składała się z 31 gospodarstw. Ostatnim sołtysem w Łuhu był Mykola Fondak. Grunty wiejskie leżały na lewo od rzeki i zajmowały wzgórza między Kalnicą i Zawojem. DO naszych czasów zachował się w zaskakująco dobrym stanie tarasowy układ pól. Zabudowania wsi położone były przy drodze. W chacie Iwana i Wasyla Dziendzia do 1944 roku funkcjonowała 3-klasowa szkoła powszechna. Rodzina Kołysarów prowadziła sklep. Znajdował się w jednym z pomieszczeń ich chaty. Po wcześniejszej deportacji części wsi na tereny radzieckiej Ukrainy 10 maja 1947 roku ostatni mieszkańcy Łuha zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domostw.

Rezerwat przyrody Sine Wiry
Utworzony w 1987 roku rezerwat obejmuje 7-kilometrowy odcinek rzeki Wetlina wraz z otaczającym ją zespołem leśnym, z fragmentami starodrzewu jodłowo-bukowego.

Studenne
Nieistniejąca już dziś wieś w 1921 roku liczyła 37 domów i 217 mieszkańców. Mieszkały tu również rodziny cygańskie. Po II wojnie światowej wieś została zniszczona.

Tworylne
Jedna z najstarszych w tej części Bieszczadów i najdalej wysunięta na zachód osada bojkowska. Pierwsza wzmianka o jej istnieniu pojawia się przed rokiem 1456. Lokowane na prawie wołoskim Tworylne wchodziło w skład posiadłości Kmitów. Już w 1526 roku wieś posiadała cerkiew.

Pod koniec XIX wieku znajdowały się tu 93 domy, które zamieszkiwało 60 mieszkańców, głównie Rusinów. Istniały trzy folwarki, dwa młyny wodne, dworskie stawy i dwór. W 1921 roku wieś liczyła 119 domów i 721 mieszkańców. Część gruntów, położona po prawej stronie Sanu, znalazła się po II wojnie światowej w ZSRR. Wieś została wysiedlona w latach 1946-1947. Na początku deportowano 9 rodzin na radziecką stronę Sanu, a następnie podczas akcji „Wisła” na Ziemie Odzyskane wywieziono 514 osób.
Część zabudowań i dwór zostały spalone przez sotnię „Bira”, a w styczniu 1947 roku podczas starcia żołnierzy polskich z partyzantami UPA, spłonęła reszta budynków.
W 1958 roku kręcono tutaj sceny do filmu „Rancho Teksas”, który przyczynił się do powstania legendy o bieszczadzkich kowbojach. W tym czasie na opuszczonych łąkach podhalańscy górale zaczęli wypas owiec. Później tereny były zagospodarowane przez PGR-y, Igloopol, a obecnie znajdują się w zarządzie Lasów Państwowych.
Dziś w Tworylnem odnajdziemy resztki podmurówek, piwnic, stajni i stodoły, ślady dawnego dworu, cerkwi, kaplicy i cmentarza.
Hulskie
Po raz pierwszy wieś pojawiła się w archiwach w 1580 roku pod nazwą Ulskie. Obejmowała tereny od Smereka aż po przeciwległy grzbiet Otrytu i ciągnęła się wzdłuż doliny Sanu przez niemal trzy kilometry. W 1890 roku odnotowano nazwę Monaster, przez co możemy przypuszczać, że na terenie Hulskiego znajdował się klasztor. Pod koniec XIX wieku wieś liczyła 318 mieszkańców, głównie Rusinów. Ozdobą Hulskiego była kamienna cerkiew pw. św. Paraskewii. Znajdowały się tu także dwór, tartak i młyn. Przed II wojną światową przez krótki czas działała tu kopalnia ropy naftowej. W 1946 roku mieszkańców wysiedlono, a zabudowania spalono. W latach pięćdziesiątych do Hulskiego powróciły dwie rodziny, jedna z nich mieszkała tu aż do 2008 roku. Dzisiejsze Hulskie to pozostałości cerkwi, dzwonnica i kilka nagrobków.
Krywe
Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z 1526 roku. Wieś lokowana na prawie wołoskim obejmowała tereny po obu stronach Sanu. Końcem XIX wieku wieś zamieszkiwało 462 osoby, głównie Rusini. Na jej terenie była cerkiew p. w. św. Paraskewii, tartak parowy, dwór, oraz folwark i młyn wodny. W wyniku walk w 1915 roku w wyniku działań zbrojnych wieś została zniszczona, jednak w 1921 roku osada liczyła 74 domy, które zamieszkiwały 472 osoby (443 Rusinów, 9 Polaków i 20 Żydów). W 1939 roku wieś została podzielona pomiędzy ZSRR a Niemcy. Po zakończeniu II Wojny Światowej Sanie podzieliła wieś, południowa część przypadła Polsce, a północna ZSRR. W 1945 roku UPA zniszczyło dwór oraz tartak. W 1946 roku16 rodzin wysiedlono na Ukrainę, reszta mieszkańców uciekła. Jednak w czasie akcji ,,Wisła’’ wysiedlono 320 mieszkańców a wieś spalono. Od lat sześćdziesiątych do osiemdziesiątych tereny te należały do kolejnych PGR-ów, później przejął je Igloopol. Wtedy też zbudowano most na Sanie, który zawalił się w roku 1999. Od 1983 roku funkcjonuje rezerwat przyrody Krywe. Do 2015 roku na terenach byłej wsi zamieszkiwali Majsterkowie. Dziś możemy tam znaleźć ruiny cerkwi, pozostałości po zabudowaniach oraz kilka nagrobków. Droga do Krywe w miesiącach letnich może przysporzyć nam niezłych emocji. To wąska, podmokła ścieżka porośnięta z każdej strony sięgającymi do wysokości ramion zaroślami. Idąc, dla spokoju ducha lepiej nie wyobrażać sobie co siedzi w tych chaszczach.

Zataczając koło wokół Sanu, docieramy do miejscowości istniejących, dużo łatwiejszych w dostępie niż wyżej wspomniane.

Chmiel
Nazwa wsi pochodzi od rosnącego tu kiedyś dzikiego Chmielu. Lokowana na prawie wołoskim po 1502 roku. Nad Sanem znajdował się tu dwór, a po drugiej stronie rzeki przysiółek o nazwie Chmielniczek. W 1785 roku liczyła 336 mieszkańców, w 1864 roku około 250, w 1921 roku 325, a w 1934 rok 505. We wrześniu 1939 roku wieś znalazła się pod okupacją radziecką, w latach 1941 do 1945 pod okupacją niemiecką, a od 1944 część wsi leżąca po lewej stronie Sanu znowu pod okupacją radziecką. Sytuacja zmieniła się dopiero w 1951 roku kiedy to Chmiel przeszedł na stronę polską, ale bez mieszkańców.

Pierwsza wzmianka o uposażeniu cerkwi pochodzi z 1584 roku. Druga cerkiew została zbudowana w 1795 roku i istniała do 1904 roku. Obecna świątynia powstała w 1906 roku. W latach 60-tych służyła jako magazyn, a w 1969 zagospodarowana na kościół filialny parafii rzymsko-katolickiej. Dziś należy do parafii Dwernik.
Dwernik
Wieś istnieje prawdopodobnie od 1533 roku. Została nadana przez Piotra Kmitę szlachetnemu Iwankowi Tarnowskiemu i jego synom Łukaszowi i Piotrowi. Łukasz dał początek rodowi Dwernickich, z którego pochodzi generał Józef Dwernicki. Pod koniec XVIII wieku Dwernik należał do Ossolińskich. W XIX wieku wieś była własnością Marianny Potockiej. W 1880 roku Dwernik liczył 88 domów i 554 mieszkańców. Dwór i folwark był własnością Leopolda Waltera. Przed II wojną światową we wsi znajdowała się drewniana cerkiew, 2 młyny, 2 karczmy, komisariat służby celnej. Po wojnie wieś została zniszczona przez UPA i wysiedlona. Od 1956 roku Dwernik został ponownie zasiedlony. W 1981 roku z rozebranej cerkwi w Lutowiskach wybudowano drewniany kościół.

Z Dwernika zataczamy koło i wracamy powoli do Smereka. Będąc w Bieszczadach, nie sposób nie skosztować tutejszej kuchni. W zasadzie codziennie schodząc na kolację, zajadamy się wyśmienitymi pstrągami, albo gulaszem z jelenia. Uczta nie tylko dla zmysłów, ale również dla podniebienia.