Dzwoni budzik. Z dużym oporem wychodzimy spod kołdry i koców i udajemy się na śniadanie. Cóż, gdyby ktoś przed wyjazdem powiedział mi, że wzięcie prysznicu w Madabie będzie niewykonalne, nie uwierzyłbym. Rzeczywistość jednak dość szybko zweryfikowała moje wyobrażenie o jordańskich hotelach. Wczoraj nie uświadczyliśmy ciepłej wody, a ciśnienie było tak niskie, że trudno mówić, byśmy mogli wykąpać się choć w zimnej wodzie. Może to jednorazowa awaria? Nic bardziej mylnego. Poranne pójście do łazienki i uczucie déjà-vu. Nie pozostaje nam zatem nic innego jak po śniadaniu ruszyć w dalszą drogę i rozpocząć naszą przygodę z The King’s Highway, czyli Drogą Królewską, w arabskim znaną jako As-Tariq as-Sultani, czyli Drogą Sułtańską.

King’s Highway ma ogromne znaczenie w historii i religii Jordanii. Przez ponad 3 tysiące lat przemierzali ją Izraelici w drodze do Ziemi Obiecanej, Nabatejczycy do Petry, Chrześcijanie udający się na górę Nebo, Krzyżowcy do swych fortyfikacji, jak i muzułmańscy pielgrzymi zmierzający do Mekki.

Droga Królewska łączy tak naprawdę większość najważniejszych miejsc na jordańskim szlaku turystycznym. Tym samym, budując nasz plan wyjazdu, warto oprzeć go właśnie o King’s Highway. Znajdziemy tu wspomnianą już wcześniej Madabę, w niedalekiej odległości Górę Nebo, Mukawir, Karak, Rezerwat Przyrody Dana, Shobak, jak i zjedziemy do Petry, czy też na pustynię Wadi Rum.

Opuszczamy Madabę i udajemy się w kierunku południowym wspomnianą Drogą Królewską. Pierwsze kilometry są dość monotonne. To wciąż obrzeża Madaby, zaniedbane, zaśmiecone. Co kawałek zwalniam, by nie urwać zawieszenia na umieszczonych tu progach będących wizytówką krajów Półwyspu Arabskiego. Krajobraz ulega zmianie dopiero gdy odbijamy w prawo, na jedną z podrzędnych dróg prowadzących do fortecy Mukawir.

Mukawir

Droga staje się coraz węższa, a asfalt coraz mniej stabilny przez nawiane kamyki mogące wprowadzić auto w poślizg. Ponadto stopień nachylenia podjazdu jest coraz większy, a my jedziemy z każdym momentem coraz bardziej w górę. W pewnym momencie zatrzymuję się na małej zatoczce i wychodzą z pojazdu, by spojrzeć na spektakularny krajobraz otaczający nas z każdej strony. Gołe, piaskowo-skaliste formy gór ciągną się strzeliście ku górze, pozostawiając pod sobą bezmiar przepaści. Gdzieniegdzie w oddali można dostrzec małe jaskinie, z których dobiega nieustanny jazgot psiego ujadania. Cóż, jesteśmy w kraju arabskim, a psy nie mają tu statusu pupila domowego. Punktem końcowym na trasie jest parking, gdzie uiszcza się opłatę, aby móc udać się w dalszą pieszą wędrówkę do zamku Heroda Wielkiego. Tak, kolejna atrakcja chrześcijańska wyjęta z atrakcji objętych Jordan Passem.

Największe atrakcje Jordanii – Droga prowadząca do Mukawir

Pierwsze fortyfikacje pojawiły się na wzgórzu 100 lat przed Chrystusem, a 70 lat później zostały rozbudowane przez Heroda. Lokalnie miejsce znane jest też pod nazwą Quala’at al Meshneq, czyli Zamek Szubienic. To właśnie tutaj Herod Antipas, następca Heroda Wielkiego skazał na ścięcie Jana Chrzciciela. Jan potępił małżeństwo Heroda z żoną jego brata Herodias, gdyż zgodnie z żydowskim prawem zakazane było poślubianie żony brata w momencie, w którym jeszcze żył. Pasierbica Salome rzuciła czar na króla, który uwiedziony obiecał jej wszystko czego zapragnie. Poprosiła o głowę Jana Chrzciciela na talerzu.

Um Ar-Rasas

Wracamy tą samą drogą aż do King’s Highway, by kawałek dalej odbić w lewo w stronę Umm Ar-Rasas. Na drodze do wspomnianej wioski po raz pierwszy zaczyna padać rzęsisty deszcz. Na szczęście jesteśmy na Półwyspie Arabskim, a takie anomalie trwają tu góra kilka minut. Ponownie słyszymy szczekanie tutejszych psów. Niektóre z nich są na tyle agresywne, że wbiegają w jadący samochód! Tak, po raz pierwszy w swoim życiu jestem świadkiem wbiegania psa w samochód. Na szczęście delikatne uderzenie w zderzak nie wyrządziło żadnych szkód naszemu wypożyczonemu pojazdowi. Koniec końców dojeżdżamy do parkingu, zostawiamy nasze auto i udajemy się do środka. W pomieszczeniu zarezerwowanym dla pracowników obiektu pokazujemy nasze Jordan Passy, podpisujemy listę jak zresztą prawie za każdym razem, gdy zwiedzamy jakiś zabytek i udajemy się na teren wpisany w 2004 roku na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO.

Największe atrakcje Jordanii – Ruiny Um Ar-Rassas

Um Ar-Rassas jest stanowiskiem archeologicznym w Biblii wspomnianym jako wysunięta placówka rzymskich sił militarnych w Mephaath. Nad głównymi ruinami Kościoła świętego Stefana wzniesiono dach chroniący mozaiki przed działaniem niekorzystnych warunków meteorologicznych. Mozaiki datowane są na 785 rok. Główna mozaika przedstawia polowanie, łowienie ryb, prace rolnicze i sceny z życia codziennego. Wspomniano tu 10 miast Umm ar-Rasas, Philadelphia (Amman), Madaba, Esbounta (Hesban), Belemounta (Ma’in), Areopolis (Ar-Rabba) i Charac Moaba (Karak). W północnej części panelu przedstawiono Jerusalem, Nablus, Caseareę, Gazę i inne miasta. Narożniki mozaik są w przeważającej części po prostu dekoracją. Ponadto na terenie stanowiska archeologicznego możemy podziwiać ruiny wioski Kastron Mefaa, a dokładnie rzecz ujmując, ruiny czterech kościołów, pozostałości murów jak i resztki łuków.

Największe atrakcje Jordanii – Mozaiki w Um Ar-Rassas

Chodzimy w spokoju wśród ruin, by po chwili natknąć się na lokalną młodzież, oczywiście płci męskiej, spoglądającej z zaciekawieniem na białe twarze. Chwilę później przyjeżdża tu jeszcze mała grupka lokalnych turystów. Spędzamy tu nieco ponad godzinę i udajemy się w dalszą drogę, zatrzymując się jeszcze na moment przy 15 metrowej kamiennej wieży. Co ciekawe wieża nie posiada schodów. Są tu tylko okna.

Największe atrakcje Jordanii – Wieża niedaleko kompleksu ruin Um Ar-Rassas

Wracamy z powrotem do miejscowości Dhiban i ruszamy w kierunku południowym w stronę spektakularnego kanionu Wadi Mujib.

Kanion Wadi Mujib

Mimo, że na razie nic nas tak naprawdę w Jordanii nie zachwyciło, przyroda obroni się zawsze. Tak jest tez w przypadku kanionu Wadi Mujib, którego opisać po prostu nie sposób. W zasadzie nie po raz pierwszy przyroda, bądź też krajobrazy Półwyspu Arabskiego wzbudza w nas ogromy zachwyt. Nie inaczej jest i tym razem. Zniewalający, porażający pięknem, majestatyczny, potężny kanion, od którego można dostać zawrotu głowy.

Największe atrakcje Jordanii – Kanion Wadi Mujib

Wąwóz Wadi Mujib często nazywany jest Wielkim Kanionem Jordanii, gdyż ma przypominać Wielki Kanion w Stanach Zjednoczonych. Poza aspektami czysto wizualnymi, wąwóz miał ogromne znaczenie historyczne, a mianowicie stanowił granicę pomiędzy starożytnymi Amorytami i Moabitami. Również Mojżesz pojawił się w tym rejonie. Sam kanion jest głęboki na około kilometr i szeroki na około 4 kilometry, a droga, którą należy pokonać kanion ciągnie się 18 kilometrów. Na samym dole doliny droga wiedzie przez ogromną zaporę wodną, by następnie piąć się ostro w górę.

Największe atrakcje Jordanii – Zapora wodna w kanionie Wadi Mujib

Przemierzamy ten fascynujący fragment Jordanii powoli, zatrzymując się niejednokrotnie, by uwiecznić zniewalające krajobrazy na zdjęciach. W początkowej fazie przejazdu pogoda nie jest dla nas łaskawa, gdyż mgła uniemożliwia podziwianie piękna kanionu w pełni. Sytuacja ulega diametralnej zmianie po pokonaniu tamy. Długą serpentyną pnącą się ostro w górę pokonujemy kolejne zakręty, by zatrzymać się na poboczu i podziwiać zniewalającą głębie krajobrazu w pełnej ostrości, gdyż po gęstej mgle nie ma już najmniejszego śladu.

Największe atrakcje Jordanii – Kanion Wadi Mujib

Powoli jadąc w kierunku skał żegnamy na dobre majestatyczny kanion Wadi Mujib i zatrzymujemy się przy jednej z napotkanych tu kawiarenek reklamujących się najlepszym widokiem na kanion, jaki tylko możemy sobie wyobrazić. Starszy mężczyzna o niezwykle szczerym uśmiechu zachęca nas do zaparkowania pojazdu.

– Witajcie! Jestem Sam. – wita nas i zaprasza do swojego przybytku.

Przy samym wejściu witamy się również z pracującym tu drugim Jordańczykiem. Zasiadamy na tarasie, gdzie stoi stara zawilgocona kanapa, fotel i plastikowy stolik. Zamawiamy kawę, jednakże Sam proponuje nam również śniadanie. Co prawda nie ma tu żadnego menu, ale w zasadzie nic jeszcze dziś nie jedliśmy poza śniadaniem w Madabie, tym samym korzystamy z okazji, a jednocześnie testujemy jordańską uczciwość, nie pytając o cenę ów usługi. Kilka minut później popijamy już przygotowaną przez gospodarza tutejszej kawiarenki kawę i zajadamy się humusem, jajkiem, kilkoma plastrami pomidora, ogórka i falafelem. Sam wydaje się być niesamowicie serdecznym i przyjacielskim mężczyzną dopytującym o historię naszego związku. Gdy tylko dowiaduje się, że jesteśmy małżeństwem, opowiada nam o pewnym zwyczaju związanym z obrączkami. Otóż gdy jordańska para jest zaręczona obrączkę noszą na prawym palcu. Natomiast po ślubie obrączka wędruje na lewą dłoń. Kończymy naszą filiżankę kawy, zachwycamy się widokiem i powoli opuszczamy miejsce, prosząc o rachunek.

Jordańskie śniadanie

– Przyjeciele. Ja nie mam cen. Dajcie tyle, ile uważacie za stosowne. – odpowiada Sam.

Wyjmuję 10 dinarów, co jest i tak dużo zawyżoną sumą zważywszy, że wypiliśmy po kawie i zjedliśmy jedno skromne śniadanie na dwie osoby.

– 10 dinarów? Nie obrażaj mnie. – odpowiada oburzony Sam, który wpadając w wściekłość pokazuje swoją drugą twarz, swoje drugie oblicze. Za taką usługę należy się co najmniej 15 dirhamów – krzyczy.

Wyciągam kolejne 5 dinarów i opuszczam zniesmaczony ów miejsce. Jeśli kiedykolwiek przyszłoby Wam do głowy testować jordańską gościnność w kawiarence reklamującej się najlepszym widokiem na kanion Wadi Mujib, dla własnego spokoju nie róbcie tego, gdyż Wasza przygoda zakończy się najprawdopodobniej tak samo napisanym scenariuszem.

Można by powiedzieć, że jestem głupcem dającym się naciągnąć, gdyż nie zapytałem ile to wszystko będzie kosztować. Z drugiej strony nie chciałem przypadkowo spotkanego człowieka brać z góry za oszusta. Przecież mógł to być normalny, uczciwy sprzedawca. Niestety nie tym razem.

Ruiny w Ar-Rabba

Kolejnym miejscem na naszej mapie największych atrakcji jest Ar-Rabba, gdzie zatrzymujemy się dosłownie na kilka chwil. Znajdują się tu ruiny z czasów bizantyjskich i rzymskiego panowania. Co prawda ogrodzenie jest zamknięte, ale tuż obok znajduje się dziura w płocie, przez którą możemy dostać się na teren stanowiska archeologicznego. Po drugiej stronie ulicy znajduje się dość ciekawy meczet, nad którym również warto zawiesić oko. W Ar-Rabba to my czujemy się jak atrakcja turystyczna dla lokalnych mieszkańców, gdyż ani na chwilę nie spuszczają z nas oka.

Największe atrakcje Jordanii – Ruiny w Ar Rabba
Największe atrakcje Jordanii – Meczet w Ar Rabba

Zamek w Al Karak

Ruszamy zatem czym prędzej do Al Karak. W tym mieście znajduje się jeden z najważniejszych zabytków w całej Jordanii, a mianowicie zamek o tej samej nazwie. Współczesne Karak leży na trasie starożytnych karawan przemierzających drogę z Egiptu do Syrii. Co ciekawe miasto było kilkukrotnie wspomniane w Biblii jako Kir, Kir Moab, czy też Kir Heres. Można je podziwiać również na słynnej mozaice z Madaby znajdującej się w Kościele świętego Jerzego. Zamek, czyli główny cel, dla którego przyjeżdżają tu rzesze turystów powstał w 1142 roku za sprawą króla Baldwina I wraz z przybyciem na te tereny Krzyżowców. Karak zostało stolicą Księstwa Oultrejourdain, a ściąganie podatków z przejeżdżających tymi rejonami karawan przyczyniło się do prosperity Jerozolimy. Kilka lat później zamek wpadł w ręce Renaulda de Chatillon, który przybył tu w 1148 roku z Francji, księcia regenta uchodzącego za sadystyczną osobę. Renauld, torturując więźniów uwielbiał zrzucać ich z murów zamku w dolinę znajdującą się 450 metrów niżej. Ostatecznie De Chatillon został stracony, a zamek dostał się we władanie muzułmanów w roku 1183. Bajbars, sułtan z dynastii Mameluków przejął zamek w 1263 roku, umacniając fortecę, pogłębiając fosę i dodając dolny dziedziniec. Niestety trzy wzniesione wieże zawaliły się wskutek trzęsienia ziemi w 1293 roku. W 1880 roku walki religijne zmusiły chrześcijan zamieszkujących te tereny wynieść się do Madaby i Ma’in.

Największe atrakcje Jordanii – Zamek Al Karak

Spokojnie przechadzając się po zamku i odkrywając jego tajemnice, spędzamy tu dwie kolejne godziny. Choć współczesna historia nie była już tak łaskawa, gdyż w 2016 roku dokonano tu zamachu, w którym zginęło dziewięć osób, w tym kanadyjski turysta, stojące przed wejściem bramki do sprawdzania metalu, nie wywołują w nas najmniejszego dreszczyku emocji. To właśnie w Karak spotykamy jak do tej pory największe ilości turystów. Trudno się dziwić, gdyż jest to jedno z ciekawszych miejsc na mapie Jordanii.  

Dalej nasza droga wiedzie już w kierunku słynnego Rezerwatu Biosfery Dana. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze przy niezwykle urokliwym meczecie. Zostawiamy auto na parkingu i spoglądamy do środka, nie wiedząc czy możemy przekroczyć próg świątyni, gdyż właśnie zaczęła się pora modlitwy. W pewnym momencie starszy mężczyzna zauważa naszą obecność i gestem ręki wskazuje, że mamy wejść do środka, co z niemałą radością czynimy. Oglądamy wnętrza świątyni, próbując w żaden sposób nie zakłócić spokoju modlącym się wiernym. Po środku głównej sali stoi mauzoleum. Mężczyzna wskazuje palcem, że mamy porobić zdjęcia. Nie chcąc jednak przeszkadzać w modlitwie, nie wyjmuję aparatu. Kłaniamy się mężczyźnie w podzięce za zaprezentowanie nam wnętrz meczetu i powolnym krokiem udajemy się do wyjścia. W tym samym momencie inny mężczyzna zamyka drzwi wejściowe i oboje żądają pieniędzy za swoją „usługę”. Sytuacja robi się nieprzyjemna, a my chcąc opuścić obiekt wyciągamy daninę w wysokości pięciu dinarów. Pozostaje nam dojechać do Dany i zakwaterować się w hotelu.

Rezerwat Biosfery Dana

Już sam dojazd krętymi, ciągnącymi się coraz wyżej i coraz węższymi drogami, nastręcza nam sporo problemów. Jest już po zmroku, a mgła w pewnym momencie staje się tak gęsta, że nie jestem w stanie dojrzeć, w którym momencie skręcić wraz ze wskazaniami nawigacji, a jechanie w ciemno nie wchodzi w grę, gdyż z jednej strony drogi znajduje się przepaść. Staję zatem na skraju dróg i idę przed siebie sprawdzić, gdzie dalej prowadzi trasa, gdyż widoczność nie sięga nawet kilku metrów. Jak się później okaże to wcale nie była mgła, a chmury nisko wiszące nad drogą, gdyż Dana znajduje się na wysokości 1240 metrów. Koniec końców dojeżdżamy do miejsca zakwaterowania, odbieramy klucze i idziemy do pokoju znajdującego się na zewnątrz obiektu przy samej drodze. Nasze wyobrażenia hotelu mijają się dość mocno z rzeczywistością. Obiekt w Danie to waląca się ruina starych domostw przerobionych na hotel. Jadąc do Jordanii, należy jednak wziąć pod uwagę, że tu wszystko nazywa się hotelem, ale rzeczywistość jest zgoła inna. Otwieramy stalowe drzwi i wchodzimy do zimnej, kamiennej nory. Tak, nory, gdyż pokojem trudno nazwać ów miejsce. Łazienka znajduje się na zewnątrz, a drzwi się nie domykają. Zaczynamy powoli zastanawiać się jak przetrwamy jutrzejszy dzień.

Wioska w ruinie, czyli Dana

Druga doba spędzona w Jordanii i jesteśmy dalecy od zachwytu nad tym krajem. Dwóch spotkanych dziś oszustów, hotel daleko odbiegający standardami od najgorszych hosteli jakie nam było w życiu dane widzieć. Z pewnością nie należymy do życiowych malkontentów, gdyż było nam dane nocować w różnych miejscach na świecie w przeróżnych warunkach, jednakże inaczej jest być przygotowanych na spartańskie warunki, a inaczej nastawiać się na noc w hotelu z relatywnie wysokimi ocenami na portalach rezerwacyjnych, a wylądować w norze, w której temperatura w nocy oscyluje w okolicach ośmiu stopni Celsjusza. Tak, właśnie tyle wskazuje mój termometr wewnątrz pokoju. Z drugiej też strony nie należymy do grupy osób, która wydając już pieniądze na jakiś wyjazd, będzie rozpływała się w zachwycie nad danym miejscem. Zazwyczaj staramy się być maksymalnie obiektywni, jakkolwiek trudne może się to wydawać.

Budzimy się zmęczeni, gdyż w ciągu nocy otrzymaliśmy całą dawkę miejscowych atrakcji. Krzyki, jeżdżące samochody pod oknem, szczekające psy i koniec końców biegające konie! Tak konie. Wychodzimy na zewnątrz. Niestety pogoda nie napawa optymizmem. Nad Daną znowu zbierają się chmury ograniczające widoczność. Nie pozostaje nam jednak nic innego jak udać się na trekking do kanionu, do którego wejście znajduje się kilkadziesiąt metrów od naszego przybytku.

Wcześniej ponarzekaliśmy trochę na samą miejscowość Dana, która pochodzi z czasów otomańskich, jednakże jeszcze jakiś czas temu była całkowicie opuszczona, gdyż tubylcy przenieśli się do pobliskiego Qadsiyya w poszukiwaniu pracy. W ostatnich latach ze względu na rozwijającą się branżę turystyczną, Dana powstaje z kolan, a ludzie próbują przyciągnąć zachodnich turystów z różnym skutkiem.

W 1993 roku Royal Society for the Conservation of Nature, państwowy organ zarządzający miejscami chronionymi przejął kontrolę nad rezerwatem w celu promocji ekoturystyki, ochrony środowiska i poprawy jakości życia tubylców.

Rezerwat biosfery Dana jest największym tego typu obszarem w Jordanii i charakteryzuje się dość mocnym zróżnicowaniem terenu. Od piaskowców, po klify i szczyty wzbijające się na wysokość ponad 1500 metrów nad poziomem morza, kończąc na najniższym punkcie 50 metrów poniżej poziomu morza. Na terenie rezerwatu znajduje się około 600 gatunków roślin, 180 gatunków ptaków i 45 gatunków ssaków. Na terenie rezerwatu znajduje się również 100 stanowisk archeologicznych, a przy większości z nich nadal prowadzone są prace badawcze przez brytyjskich naukowców. Warto wspomnieć chociażby o ruinach Khirbet Feinan, czy też kopalni miedzi liczącej sobie 6 tysięcy lat. W późniejszym czasie Rzymianie wysyłali tu do pracy niewolników chrześcijańskich. Wzgórza w rezerwacie są nadal bogate w zasoby miedzi, jednakże rząd jordański zakazał wydobycia miedzi na terenie rezerwatu.

Największe atrakcje Jordanii – Rezerwat biosfery Dana

Stromym zboczem schodzimy coraz niżej w głąb doliny, jednakże chmury nadal wiszą nad rezerwatem, ograniczając w pewien sposób widoczność. W pewnym momencie mija nas grupa dwójki turystów z wynajętym przewodnikiem. W zasadzie samowolkę możemy tu uprawiać do pewnego punktu na trasie. Dalej powinniśmy już mieć wykupione pozwolenie na wejście. Zalecany jest również korzystanie z usług przewodnika. Nie chcemy jednak dokładnie eksplorować terenu, a tylko zejść na dół i wrócić tą samą drogą z powrotem do wioski. My za przewodnika mamy natomiast psa, który przypałętał się gdzieś do góry i cały czas idzie za nami krok w krok. Gdy wiatr zaczyna rozpraszać chmury, Jordania odkrywa przed nami w końcu swoje piękniejsze oblicze, potęgi fascynującej przyrody. Nareszcie, coś czym możemy się zachwycić po raz kolejny na Półwyspie Arabskim. Co prawda podobne kaniony widzieliśmy już w Omanie, jednakże pięknych widoków nigdy za wiele, a my udajemy się coraz niżej, spotykając w pewnym momencie dwójkę turystów z Polski, którzy przyszli tu na pieszo z Petry. Jak się okazało, chcieli spać w rezerwacie na dziko, co jest surowo zabronione przez regulamin. Zostali złapani przez służby patrolujące rezerwat i przewiezieni do hotelu po drugiej stronie rezerwatu, gdzie musieli słono zapłacić za zakwaterowanie. Informują nas również, że niedaleko stoi tablica zakazująca wejścia w dalszą część rezerwatu bez stosownych pozwoleń, ale terenu nikt nie patroluje. Zresztą w samej wiosce również nie było szans na kupienie ów pozwoleń. Nikt o niczym nie wiedział. Żegnamy się z dwójką napotkanych turystów i idziemy dalej przed siebie, dochodząc w końcu do wspomnianej tablicy.

Największe atrakcje Jordanii – Formacje skalne w Rezerwacie biosfery Dana

Robi się coraz cieplej, a my musimy wrócić w ten sam sposób do wioski, z tym, że teraz czeka nas wspinaczka w górę. Łącznie przechodzimy blisko 9 kilometrów, a wracając niespokojnie zastanawiamy się co będziemy robić dzisiejszego wieczoru, gdyż przesiadywanie w naszym pokoju nie należy do najprzyjemniejszych czynności.

Wracamy do obiektu, spotykając jednego z pracowników hotelu. Chłopak proponuje nam przeniesienie się do innego pokoju, znajdującego się już nie na ulicy, a w środku obiektu. Z wdzięcznością przyjmujemy propozycję. Co prawda znajdujemy się teraz wewnątrz przybytku, jednakże niewiele to zmienia. Tu również w nocy temperatura spadnie do 8 stopni Celsjusza. Może jedyną różnicą jest fakt, że możemy się w miarę normalnie wykąpać, gdyż w przypadku tej łazienki drzwi się zamykają.

Chwilę później lądujemy przypadkiem w ogólnodostępnej sali, gdzie znajduje się piec gazowy. To jedyne miejsce, gdzie można nacieszyć się ciepłem. Spotykają się tu wszyscy przybyli do Dany turyści. Są zniesmaczeni Amerykanie, zadowoleni Polacy i entuzjastyczna Japonka, z którą ucinamy sobie krótką pogawędkę. Na wieść o tym, że byliśmy w jej ojczyźnie, zaczyna bardzo żywiołowo reagować, wybucha wręcz radością. Przyjechała tu dziś wieczorem i zamarza. Jutro krótki, dwugodzinny trekking i rusza dalej w stronę Petry. Tak naprawdę to chyba najlepsze rozwiązanie, żeby przyjechać tu skoro świt, zobaczyć co się ma do zobaczenia i jechać dalej. Idziemy jeszcze na kolację do salki obok, gdzie nie jest już tak ciepło, by chwilę potem zaszyć się w pokoju.

Zamek w Shobak

Wstajemy skoro świt. Im wcześniej przesiądziemy się do auta, tym przyjemniej i tym cieplej. Opuszczamy hotel i mkniemy 30 kilometrów na południe do miejscowości Shobak, żeby obejrzeć stojący na wzgórzu zamek.

Największe atrakcje Jordanii – Zamek w Shobak

Zamek w Shobak nazywany Mons Realis został wzniesiony w 1115 roku z polecenia króla Baldwina I. Zamek przetrwał wiele ataków ze strony armii Saladynów. W 1189 roku po trwającym 18 miesięcy oblężeniu został poddany. W XIV wieku okupowali go Mamelukowie, którzy zabudowali teren licznymi budynkami. Dziś można tu podziwiać zrekonstruowany kościół, jeden z dwóch znajdujących się swego czasu w zamku. Charakteryzuje się interesującą apsydą oraz dwoma alkowami. Pokój po zachodniej stronie pełnił funkcję baptysterium. Na północnej ścianie można dostrzec ślady kanałów wodnych prowadzących z góry. Do dziś zachowały się jeszcze elementy budynku pełniącego funkcję szkoły, jak i ruiny więzienia. Chodząc dalej po zamku dostrzeżemy również inskrypcje zaczerpnięte z Koranu. Warto też zwrócić uwagę na dziedziniec króla Baldwina I, który został częściowo zrekonstruowany. Mamelukowie uczynili z niego w późniejszym okresie szkołę. W dzisiejszych ruinach zamku znajdują się pomieszczenia, które służyły za łaźnie, jak i zrekonstruowana wieża obserwacyjna Mameluków. Niedaleko wieży znajduje się drugi kościół. Pod kościołem znajdują się natomiast katakumby.

Największe atrakcje Jordanii – Widok z zamku w Shobak

Z uwagi na fakt, że przyjechaliśmy bardzo wcześnie, zamek zwiedza jeszcze tylko dwóch innych turystów. Z góry roztacza się wspaniały widok na okoliczne wzgórza. Zjeżdżamy w dół do miasteczka i zatrzymujemy się w jednym z okolicznych mini marketów. Robimy małe zakupy śniadaniowe, a sprzedawca, starszy mężczyzna, który nie mówi po angielsku, na migi zaprasza nas na herbatę i przywołuje swoją córkę, która ma mu pomóc w tłumaczeniu. Ucinamy sobie zatem krótką pogawędkę i ruszamy w dalszą drogę, kolejne 30 kilometrów w kierunku Wadi Musa, bram legendarnej Petry.