Poprzedni wieczór nie należał do zbyt udanych. Wpadliśmy w typowo turystyczną pułapkę. Pinhão jednak od samego początku traktowaliśmy jako bazę wypadową w okoliczne tereny. A to, że nie ma tu za bardzo gdzie zjeść, a jeśli już jest to stosunek jakości do ceny pozostawia wiele do życzenia? No cóż taki już urok turystycznych, skomercjalizowanych miejsc.

Wstajemy krótko przed 9:00 i udajemy się do kuchni, by przyrządzić śniadanie. Nic z tego. Nasza gospodyni Maria uprzedza nas, serwując nam kanapki i zalewając kawę. Siadamy przy stole, a obok nas zasiada dwójka Azjatów. Nie rozpoznaje w jakim języku mówią.

– Skąd jesteście? – dopytuje szczupła, filigranowa dziewczyna.

– Z Polski. – odpowiadam. A wy?

– Ze Stanów Zjednoczonych. – dumnym głosem przemawia Azjatka.

Cóż, na Amerykanów mi nie wyglądają, a angielski byłbym w stanie odróżnić od jakiegokolwiek z języków azjatyckich. Dopijamy kawę, zabieramy niezbędne rzeczy i wychodzimy z domu.

– Już wyjeżdżacie? – pyta zdziwiona Maria.

– Nie. Jedziemy do winnicy i wrócimy późnym popołudniem. – uspokajam.

– Do zobaczenia zatem!

Wsiadamy do auta, a ja po raz kolejny będę musiał się zmierzyć z arcytrudną drogą, tym razem w dół. Powoli krok po kroku, pulsacyjnie wciskając hamulec zjeżdżam coraz niżej i niżej. Jeden zakręt, drugi, kolejny i kolejny. Mijam kamienie, wyboje i inne niedoskonałości na drodze usypanej z kamienia mocno trzymając kierownicę. W końcu dojeżdżam do asfaltu i kieruję się na północ, w stronę wioski Favaios. Droga ponownie wije się serpentynami w górę, by po dziesięciu kilometrach zaprowadzić nas na płaskowyż. Tu nie ma już przepaści, krętych dróg i płynącej w dole rzeki, a ciągnące się w nieskończoność płaskie połacie pól porośniętych winoroślami.

W pierwszej kolejności udajemy się w stronę Adega Cooperativa de Favaios, winnicy, którą obraliśmy sobie na cel naszej wizyty. Wchodzę do budynku spełniającego rolę jakby recepcji i pytam o możliwości wizyty. Niezwykle przyjazna obsługa prosi abyśmy wrócili o godzinie 15, gdyż wtedy dostępny będzie przewodnik, który oprowadzi nas po budynkach winnicy.

Wracamy zatem w kierunku centrum i zostawiamy auto na pobliskim parkingu. Atmosfera na wsi jest dość senna. Nikt się nigdzie nie spieszy, nie słychać zgiełku, ulicznego hałasu, każdy okazuje niezwykłą życzliwość w stosunku do drugiej osoby. Przechodząc ulicą mieszkańcy uśmiechają się w naszą stronę, wypowiadają serdeczne bom dia. Na jednej z głównych ulic, tuż przy muzeum policjanci parkują radiowóz, wychodzą i zaczynają pogawędkę z siedzącymi w kawiarni mężczyznami. Harmonię i spokój na chwilę zaburza tylko grupa kilkudziesięciu amerykańskich turystów wychodzących ze stojącego przy ulicy autokaru.

Największe atrakcje Doliny Douro – Favaios

Muzeum Wina i Chleba (Museu do Pão e do Vinho)

Niespiesznym krokiem udajemy się do przepięknie prezentującego się w promieniach słońca barokowego budynku Muzeum Wina i Chleba (Museu do Pão e do Vinho) pochodzącego z XVIII wieku.

Największe atrakcje Doliny Douro – Budynek Muzeum chleba i wina w Favaios

Uiszczamy opłatę za wejście i przechodzimy do sal prezentujących historię powstawania słynnego, nie tylko w okolicy, ale w całej Portugalii słodkiego wina Moscatel do Douro, jak i produkcji chleba, z czego od wielu lat słynie wioska Favaios. W muzeum możemy dowiedzieć się również kilku podstawowych informacji na temat samego Favaios. I tak miejscowość zamieszkiwana jest przez nieco ponad tysiąc osób. Położona na terenie prowincji Trás-os-Montes i Alto Douro zajmuje powierzchnię blisko 21,5 kilometrów kwadratowych. Wioska w przeszłości, jeszcze przed czasami okupacji rzymskiej, była częścią regionu Panoias. Założyciele wioski pochodzili z rodzin dynastii Flawiuszów. Nazwa Favaios pochodzi od słowa Flávios, błędnej formy Flavius.

Największe atrakcje Doliny Douro – Muzeum Wina i Chleba w Favaios

W późniejszym okresie doszło do inwazji Arabów na Półwyspie Iberyjskim. Maurowie zdobyli zamek Flawiusza, później przemianowanego na Zamek Maurów. Okupacja zamku zmusiła tubylców do ucieczki. Zakładali oni osady z dala od Favaios. Połowa ludności uciekła w kierunku São Bento. Z tego miejsca Portugalczycy zaatakowali Maurów i wypędzili ich z własnego regionu, odbudowując w późniejszych latach zniszczone w skutek walk tereny. W 1211 Favaios otrzymało od króla Alfonso II kartę wolności. Karta została cofnięta w 1514 roku przez Manuela I, który rozkazał oznaczyć lokalną fontannę królewskim symbolem.

Największe atrakcje Doliny Douro – Muzeum Wina i Chleba w Favaios

Nasza wizyta w muzeum dobiega końca. Kierujemy się w stronę wyjścia, jednakże zatrzymuje nas pracownik muzeum, zaprasza na górne piętro, zachęca do rozgoszczenia się na tarasie wychodzącym na ciągnące się w nieskończoność winnice i wraca po chwili z dwoma kieliszkami lokalnego wina. Zasiadamy na krzesłach i rozkoszujemy się magiczną atmosferą niezwykłego miejsca. To właśnie takie lokalne, małe inicjatywy skradają moje serce najbardziej. Pozbawione komercji, zalewającej rzeszy turystów, nastawienia tylko i wyłącznie na zysk, nie zatracają swojej autentyczności, naturalności, swojego prawdziwego charakteru, mają nam do zaoferowania dużo więcej, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Największe atrakcje Doliny Douro – Muzeum Wina i Chleba w Favaios. Widok z muzealnego tarasu

Obiad wśród tubylców

Opuszczamy zatem muzeum i udajemy się do przypadkowo wybranej knajpki na obiad. Tu również nie spotkamy turystów, a jedynie lokalną społeczność. Wystrój lokalu bardzo prosty i ubogi. Stoły nakryte ceratą we wzory, a na nich ułożone jak to w całej zresztą Portugalii bywa papierowe serwety. Krzesła obite czerwonym, skóropodobnym materiałem. Na skalnych ścianach wiszą pojedyncze obrazy. W środku jest dość ciemno. Ludzie w ciszy siedzą przy stolikach, zazwyczaj samotnie, choć przy niektórych stolikach można dostrzec grupki przyjaciół wspólnie celebrujących posiłek. Słynny duch portugalskiego saudade jest tu w pełni obecny. Restauracja prowadzona przez rodzinę nie posiada żadnego menu. I na tym polega jej wspaniałość. Otóż każdego dnia serwuje się zupę i jedno danie, a co za tym idzie otrzymywane przez nas produkty są niezwykle świeże i smaczne. Po prostu kuchnia domowa w pełnym tego słowa znaczenia. Czego tak naprawdę można zapragnąć więcej.

Największe atrakcje Doliny Douro – Tasca w Favaios

– Bom dia. – wita nas obsługujący gości niski mężczyzna ciemniejszej karnacji, o krótko ściętych ciemnych włosach i okrągłej twarzy. – Dziś serwujemy gotowanego dorsza z ziemniakami, marchwią i brokułami. Mamy też zupę warzywną. – kontynuuje dość trudnym do zrozumienia portugalskim z lokalną naleciałością.

– Zatem dwie porcje dorsza, dwie zupy i karafkę białego wina poproszę.

Kilka minut później popijamy już lokalne wino i rozkoszujemy się ogromnym talerzem warzywnej, domowej zupy. Po raz kolejny rzuca mi się w oczy wielkość tutejszych porcji serwowanych zup. Talerze są tak duże, że zupę można by z czystym sumieniem określić mianem dania głównego. Powoli kończymy nasz posiłek, a w zasadzie naszą przystawkę zagryzaną lokalnym pieczywem i obserwujemy tubylców. W pewnym momencie do lokalu wchodzi dwóch mężczyzn trzymających w rękach butelki z winem. Witają się z siedzącymi po lewej stronie znajomymi i proszą kelnera o podanie im korkociągu. Sytuacja z jednej strony śmieszna, z drugiej absolutnie niewyobrażalna w naszym, polskim kręgu kulturowym. Co więcej mężczyzna bez chwili zawahania przynosi gościom korkociąg. Ci otwierają swoje wina i zasiadają w większym gronie, zamawiając jedzenie. W tym samym momencie otrzymujemy nasz olbrzymi plater świeżego dorsza z warzywami, jak i dwa puste talerze do nałożenia jedzenia.

Gotowany dorsz

O takiej jakości rybie możemy tylko pomarzyć w naszej ojczyźnie. Trudno z drugiej strony się dziwić. Jeździmy przecież po kraju leżącym nad oceanem. Cały czas oddziałuje na nas spokój, swoista harmonia, idylliczność ów miejsca. Jedni delektują się winem, inni siedzą przy szklance wody – najwidoczniej za chwilę muszą wrócić do pracy, a jeszcze inni winem popijają mocniejsze trunki. Od czasu do czasu ktoś wyjdzie na zewnątrz, usiądzie na rozłożonych tuż przy wyjściu drewnianych paletach i zapali papierosa. Kończymy posiłek, a kelner proponuje nam jeszcze espresso. Wypijamy do końca wino, wzmacniamy się małą filiżanką kawy, a ja udaję się do kasy, by zapłacić za obiad. Mężczyzna wbija coś na kasie i mówi doze. – Doze? – powtarzam zdziwiony nie do końca pewny czy dobrze zrozumiałem. – Sim. – potwierdza mężczyzna. Wyjmuję pieniądze i płacę pełen zdziwienia, zaskoczenia. 12 euro za dwie zupy, ogromne porcje świeżego gotowanego dorsza z warzywami, karafkę wina i dwie kawy? Niemożliwe. No tak, zapomniałem, że jesteśmy przecież w Portugalii, a nie w Polsce.

Opuszczamy lokal i spacerujemy bez jakoś stricte sprecyzowanego celu po okolicy. Mamy jeszcze trochę czasu do naszej godziny odwiedzin w winnicy.

– Bom dia. – zaczepia nas przechodząca tuż obok kobieta. – Czego szukacie? Jak Wam pomóc? – dopytuje.

– Bom dia. W zasadzie to spacerujemy. Orientuje się Pani, gdzie znajduje się Rua das Padarias? – dopytuję.

– Tak. Przy głównym kościele. Tam znajdziecie lokalne piekarnie.

– Dziękuję. Dobrego dnia.

W piekarni Manueli Barrigudy

Obok głównego kościoła przechodziłem dziś już dwa razy i nie mogłem znaleźć słynnych piekarni. Można by zatem powiedzieć do trzech razy sztuka. Wracamy zatem w okolice świątyni, próbując odnaleźć piekarnie. Po raz kolejny chodzę dookoła i nie mogę niczego dostrzec. W znajdującym się po przeciwnej stronie sklepie mięsnym dostrzegam mężczyznę.

Największe atrakcje Doliny Douro – Kościół w Favaios

– Bom dia. Szukam Rua das Padarias. – proszę o pomoc rzeźnika.

– Bom dia. To ta ulica na wprost. W zasadzie mogę Was tam zaprowadzić. – mężczyzna zamyka sklep i wtóruje nam w drodze do piekarni.

– Zanim przyjechaliśmy do Portugalii czytałem o słynnej piekarni Manueli Barrigudy w Favaios. – zagaduję tubylca, który milczy i idzie szybkim krokiem przed siebie.

Wchodzimy do pomieszczenia w niczym nieprzypominającego piekarni. Na środku stoi stół, na którym ugniata się ciasto, które chwilę później trafia do kamiennego pieca. Tuż obok drewniana, przypominająca trumnę skrzynia, gdzie składuje się ciasto, jak i metalowe urządzenie do jego mieszania.

Największe atrakcje Doliny Douro – Piekarnia Manueli Barrigudy w Favaios

– To Pani Manuela. – z uśmiechem na twarzy nasz kompan wskazuje na starszą kobietę przy kości i białym czepkiem na głowie. Jesteście z Polski. Mojej kuzynki mąż jest Polakiem. Ożenili się i mieszkają w Porto. – dopowiada.

Manuela Barriguda właścicielka najsłynniejszej piekarni w Favaios

Kupuje kilka bochenków chleba, płaci i zostawia nas sam na sam ze słynną w okolicy szefową tutejszej piekarni. Pani Manuela rozkrawa jeden ze swoich świeżo wypieczonych chlebów, smaruje masłem i częstuje dwóch przybyszy z Polski. Nie pamiętam takiego smaku chleba. Nie wiem, czy kiedykolwiek jadłem tak smakowity i tak naturalny wypiek. Bochenki mają charakterystyczny kształt, trochę przypominają hantle.

Chleby w formie hantli

Pszeniczny chleb o czterech rogach wypiekany jest od kilkudziesięciu lat tą samą, tradycyjną metodą. Raz ugniecione ciasto odkłada się na kilka godzin aby wyrosło. Dopiero potem Pani Manuela formuje bochenki i odkłada chleb ponownie. W międzyczasie jej córka przygotowuje piec, który rozpalany jest tylko przy pomocy drewna. Następnie bochenki chleba układane są na metalowej blasze i wkładane do pieca. To co proste jest najpiękniejsze, a w tym przypadku również najsmaczniejsze. Prawdziwy spektakl okraszony pełnym profesjonalizmem. Kupujemy dwa czterokątne bochenki i jeden tradycyjny. Pani Manuela pakuje chleby do foliowej torby, a my zadowoleni opuszczamy piekarnie, powolnym krokiem udając się do auta i do winiarni.

Piec do wypieku chleba

Odwiedziny w Adega Cooperativa, czyli portugalskiej winnicy

Kilka minut później stoimy już przed wejściem do Adegi. Wygląda na to, że nasze zwiedzanie będzie miało charakter prawie prywatny. Otóż poza jedną kobietą z Portugalii jesteśmy jedynymi osobami chcącymi zapoznać się z procesem produkcji lokalnego trunku. Równo o godzinie 15:00 do sali wchodzi przewodnik, który po krótkim wstępie zaprasza nas na teren winnicy i zaczyna swoją opowieść.

Do Adega Cooperativa należy dziś około 560 członków. Działalność rozpoczęliśmy w 1952 roku i wtedy przynależało do nas około 100 rodzin. Na początku XX wieku portugalski rząd zabraniał produkcji wzmacnianego wina powyżej wysokości 500 metrów nad poziomem morza. Jesteśmy po prostu za wysoko, by móc produkować wino Porto. Takie są wytyczne. Zaczęliśmy zatem produkować swoje wino wzmacniane, Moscatel de Favaios.

Zyski ze sprzedaży nie są dzielone pomiędzy dostawców winogron. Płacimy im w zależności od tego jakiej jakości winogrona dostarczyli. Winogrona przywozi się i rozładowuje w miejscu, w którym stoimy. Tą maszyną pobieramy próbkę, na podstawie której jesteśmy w stanie obliczyć zawartość cukru. Robimy to w celu ustalenia jakości dostarczonego towaru, jak i w celu informacyjnym. Zbadanie takowej próbki pozwala nam stwierdzić jaki rodzaj wina możemy wyprodukować z dostarczonego produktu.

Największe atrakcje Doliny Douro – Magazyny Adega de Favaios

Głównym naszym towarem jest Moscatel, około 60% całej produkcji. Jednakże nawet przy użyciu winogron szczepu produkowanego w Favaios możemy produkować różnego rodzaju wina. Są lata, w których produkujemy niezwykle słodkie wina z tak zwanych późnych żniw. Po przyjęciu towaru wrzucamy wszystkie winogrona do dwóch maszyn znajdujących się pod ziemią. Po oczyszczeniu miąższu ze skórek przerzucamy wszystko do czerwonych kontenerów, ważymy i przetransportowujemy do beczek znajdujących się w środku. Metalowe beczki, które widzicie mają podwójne ściany umożliwiające nam wlanie do środka gorącej wody. Ich pojemność oscyluje w okolicach 27 tysięcy litrów. Konieczne jest osiągnięcie temperatury 60 stopni. Przy produkcji wina musimy zmierzyć się z dwoma problemami, utrzymania temperatury na odpowiednim poziomie, jak i z wydzielaniem się gazów. Jeśli proces fermentacji będzie trwał 10 do 15 dni uzyskamy wino białe bądź czerwone. Żeby uzyskać Moscatel proces fermentacji należy zatrzymać po 3 dniach. Następnie dodajemy około 30 gram cukru na 2% alkoholu. Cukier używany do produkcji wina typu Moscatel pochodzi z bardzo słodkich winogron.

Największe atrakcje Doliny Douro – Metalowe beczki w Adega de Favaios

Maszyna, którą widzicie po lewej pracuje tylko 6 do 7 tygodni w roku, produkując 6 milionów litrów wina. To jeden z najważniejszych elementów w całej tej układance, gdyż w dzisiejszych czasach nie byłoby możliwe wyprodukować kilka milionów litrów trunku, depcząc winogrona.

W okresie gdy założyliśmy społeczność Adega Cooperativa miała do dyspozycji tylko ten jeden mały budynek. Obecnie mamy dwa pomieszczenia, gdzie przechowujemy beczki z winem. Większość drewnianych beczek, które tu widzicie pochodzi z Francji. Przechowując w nich wino uzyskujemy aromat wanilii. Te po lewej natomiast beczki wyprodukowane z drzew rosnących w Portugalii. Ich aromat jest bardziej kasztanowy. Używamy również beczek po koniaku i po whisky.

Największe atrakcje Doliny Douro – Adega de Favaios

Przejdziemy teraz do pokoju na małą degustację naszych produktów. Małe butelki naszego Favaito o pojemności 55 mililitrów wykorzystywane są do robienia koktajli. Produkujemy ich 30 milionów rocznie, a w przyszłym roku chcemy zwiększyć produkcję do 40 milionów. Moscatel miesza się z piwem, ale szczerze mówiąc nie smakuje to zbyt dobrze. Jest jednak bardzo znane. Trochę jak z whisky i coca-colą. Portugalczycy również wlewają coca-colę do wszystkiego. Nie tylko do whisky, ale też do wina, piwa, czy rumu. 

Mamy tu do przetestowania dwa rodzaje wina z rodzaju Moscatel, jeden trzy letni, a drugi dziesięcioletni. Jak widzicie ten starszy jest ciemniejszy. Wraz z wiekiem wino po prostu ciemnieje. Oba produkowane są z tego samego rodzaju winogron. Dziesięcioletnie leżakujemy w beczkach z kasztanowca, które widzieliśmy wcześniej.

Największe atrakcje Doliny Douro – Degustacja w Adega de Favaios

Zawsze należy zwrócić uwagę na oznaczenie wieku trunku. Jeśli na winie napisane jest dziesięcio-, dwudziesto-, czy trzydziestoletnie, to nie znaczy, że pochodzi ono ze żniw sprzed tylu czy tylu lat. Oznaczanie wieku wina wygląda troszeczkę inaczej. Otóż to mieszanka win z różnych roczników, a wiek podany na butelce jest po prostu uśredniony. Specjaliści od win zbierają się, degustują i oceniają wiek. Robimy to zgodnie z prawem. Nie możemy jednak nazywać wina przykładowo dwudziestoletnim, jeśli wymieszaliśmy je z trzyletnim. Pijąc dziesięcioletni Moscatel wyczujecie z pewnością suszone owoce, czekoladę, karmel. Procent alkoholu w obu jest identyczny.

Jako przewodnik nie mogę zbyt wiele degustować, gdyż chodziłbym pijany. Mam po trzy wizyty w piątki, niedziele i wtorki. Są to turyści ze zorganizowanych wycieczek. Natomiast w pozostałe dni indywidualni turyści jak wy. Może być jeden, może być dziesięciu. Jeśli chodzi o ilość zwiedzających  to większość, która tu przyjeżdża to turyści z łodzi. Przypływają do Pinhão, potem przesiadają się w autokar i przyjeżdżają do Favaios. Generalnie nie ma tu zbyt wielu turystów. Gdy przybywasz z Porto, zazwyczaj przypływasz łodzią. Z Pinhão do Favaios nie dostaniesz się w żaden sposób. Taksówkarze chcą 40 euro za trasę do Favaios. To astronomiczna suma. Ponadto większość turystów wie tylko o Algarve i Lizbonie. Jednakże region Douro z roku na rok staje się coraz bardziej znany. Tak samo Porto. 10 lat temu nie było jeszcze tak turystyczne jak dziś. Pewnego dnia przyjdzie czas i na Douro. Wszystko zmieniło się za sprawą tanich lotów. Gdy zaczynałem pracę w branży w zasadzie jedynymi turystami na statkach byli Amerykanie. Teraz jest też wielu Europejczyków, przede wszystkim z Wielkiej Brytanii. Nie mamy natomiast zbyt wielu Azjatów. Myślę, że zatrzymują się tylko w dużych miastach. I nie piją zbyt dużo wina. Zdarzały mi się grupy Chińczyków. Gdy tylko wypili kieliszek wina, czerwienili się.

Ponadto najbardziej znane winiarnie znajdują się w Pinhão. Szczególnie te należące do rodzin brytyjskich jak Taylor’s czy Symington. Każdy zna ich wina. Produkują miliony litrów porto rocznie. Co ciekawe właścicieli i ich dzieci często można spotkać w Pinhão w restauracjach, czy też podczas wizyt w winnicach. W mojej opinii są bardzo mili i pomocni. Wspomagają finansowo, tworzą miejsca pracy. W dolinie Douro możecie dostrzec około trzydziestu wielkich nazwisk, ale tak naprawdę wszystkie skupiają w rękach dwie brytyjskie rodziny. Dysponują tysiącami hektarów winnic.

Dwa tygodnie temu czytałem, że właściciele Quinta do Bomfim w Pinhão pomimo że dysponują ogromnymi obszarami winnic, kupują winogrona od 21 tysięcy mniejszych producentów. Jest im dużo łatwiej niż małym winiarniom. Jeśli chcą się rozwijać, po prostu inwestują. Mają na to wystarczające zasoby pieniędzy. Nam jest trudniej, ale będąc tu na wyżynie da się żyć z produkcji wina typu Moscatel.

Nasza Adega płaci w przeliczniku na beczki. Jedna beczka to około 750 kilogramów winogron, za którą producent dostaje 700 euro, czyli blisko euro za kilogram dostarczonego produktu. Inne przedsiębiorstwa płacą za taką beczkę maksymalnie 300 euro. Także różnica jest ogromna.

Nasze wino sprzedajemy w całej Portugalii. Można je znaleźć w każdym markecie. Ponadto eksportujemy produkty do wielu krajów Europy jak Wielka Brytania, Niemcy, Holandia, Skandynawia, Francja, Szwajcaria, Włochy. Naszymi największymi klientami jest Francja i Szwajcaria, gdyż mieszka tam wielu Portugalczyków. Picie Favaios stało się swego rodzaju portugalską tradycją. Poza Europę eksportujemy do Rosji, Chin, Kanady, Stanów Zjednoczonych i Brazylii. Kilka lat temu nawiązaliśmy współpracę również z Australią i Angolą. Mieszkają tam portugalscy biznesmeni, którzy chcą pić portugalskie wino. Jednakże większość eksportowanych win kupuje portugalska społeczność mieszkająca za granicą.

Nie jesteśmy jednak tak dużą winnicą, by obstawić wszystkie markety świata. Jednakże jak na tak młodą firmę jaką jesteśmy, staliśmy się bardzo popularni. Wyprodukowaliśmy wiele naprawdę bardzo dobrych win, a najlepsze było z 1980 roku. Zostało uznane najlepszy winem z rodzaju Moscatel na świecie. Myślę, że produkujemy wina, które poziomem równają się z porto ale są dużo tańsze. Za butelkę dziesięcioletniego porto trzeba zapłacić 25 do 30 euro, a za nasz Moscatel 15 euro. W 2017 roku zostaliśmy wybrani najlepszą społecznością w całej Portugalii.

Na zakończenie wizyty w Adega Cooperativa de Favaios w firmowym sklepie kupujemy butelkę 3-letniego trunku. Dzień mija nam bardzo powoli. Leniwa atmosfera sprawia, iż nikt nie ma ochoty na powrót do Casal de Loivos choć i tam czeka nas dziś piękny wieczór.

Pożegnanie z Favaios

Udajemy się zatem jeszcze na kawę do pobliskiej kawiarni. Tu znowu napotykamy tylko i wyłącznie tubylców. Każdy kłania się, mówi dzień dobry. Zamawiając espresso i kieliszek porto przy barze dostrzegam znajomą twarz. To przecież właściciel restauracji, w której byliśmy dziś na obiedzie. Teraz ma przerwę. Swój lokal otworzy ponownie o 19:00. Siedząc, obserwujemy lokalną społeczność, a naszą obserwację przerywa pozdrawiający nas mężczyzna. Chwila, chwila to przecież rzeźnik, którego spotkaliśmy na Rua das Padarias. Zasiada przy barze, kupuje piwo, które wręcza stojącemu obok człowiekowi, a sam pije coca-colę.

Tak właśnie wygląda koegzystencja, życie tubylczej społeczności. Restaurator w wolnej chwili idzie wydać swoje pieniądze w kawiarni, to samo robi rzeźnik, a gdy oni mają przerwę jedzą u mężczyzny w knajpie. Tak napędza się cała koniunktura tej mikrospołeczności. Każdy każdego wspiera. Każdy każdemu pomoże. Pomyślmy przez chwilę jak to wygląda w Polsce. Gdy ktoś otworzy sklep, jego sąsiedzi choćby w innym przybytku mieli zapłacić dwa razy tyle, nie zrobią zakupów u swojego znajomego, byle tylko nie dać mu zarobić złamanego grosza. Gdy ktoś kupi samochód, ja muszę kupić dwa razy większy, gdy ktoś zarobi na mieszkanie w bloku, ja muszę postawić dom. Zawiść, zazdrość, egoizm, pycha. A może lepiej byłoby spotykać się z serdecznością, wsparciem, chęcią pomocy, życzliwością? Z pewnością tak, jednakże cechy każdego społeczeństwa kształtują się przez wieki. Portugalczycy wykształcili w sobie pewne poczucie przynależności do kolektywu, współtworzą jeden wielki organizm, w którym każdy z elementów jest równie ważny. A u nas, na naszym polskim podwórku? Rzeczywistość ma się zgoła inaczej.

Największe atrakcje Doliny Douro – Urokliwe uliczki Favaios

Uliczki Favaios pustoszeją. Ludzie siedzą albo w knajpkach, kawiarenkach, albo wracają do domów. Z wielkim żalem powoli kierujemy się w stronę auta i wracamy w kierunku Casal de Loivos, zatrzymując się jeszcze na tankowanie w Pinhão i krótkie odwiedziny zabytkowej stacji kolejowej wyłożonej słynnymi azulejos. Jak inne jest Pinhão od Favaios. Tu wszędzie widać tłumy ludzi, którzy przed momentem zeszli ze statków wycieczkowych, a przeważającym, a w zasadzie jedynym słyszanym językiem jest angielski.

Największe atrakcje Doliny Douro – Zabytkowy dworzec w Pinhão

Powrót do Casal de Loivos

Po raz kolejny, ale zarazem ostatni muszę zmierzyć się z niebotycznym przewyższeniem drogi prowadzącej do naszego domu.

Stromy podjazd w Casal de Loivos
Zniszczone budynki w Casal de Loivos

Parkujemy auto tuż przy budynku i siadamy na tarasie, otwierając butelkę dopiero co kupionego Moscatelu. W mieszkaniu pojawili się nowi goście, z Danii. Proponuję im po kieliszku wina, ale odmawiają, twierdząc, że mają swoje. Cóż, Duńczycy to dość specyficzny naród, zresztą jak wszyscy Skandynawowie. Przed nami w dole leniwie płynąca rzeka Douro, dookoła majestatyczne góry, a w powietrzu przenikający wszystko spokój. Harmonia kompletna, niezakłócona przez nic spójność natury. Nie podejmuję nawet próby opisania otaczających nas widoków. Tu po prostu trzeba być i to zobaczyć. Maria zagląda na chwilę na taras do swoich gości.

Największe atrakcje Doliny Douro – Widok z naszego tarasu w Casal de Loivos

– Kiedy dojrzewają te oliwki? – wskazuje palcem na rosnące tuż przy domu drzewka.

– To są czarne. Będą zrywane w listopadzie. – odpowiada nasza gospodyni.

Siedząc na tarasie myślę o Favaios. To jedno z najwspanialszych miejsc w jakich byłem w swoim życiu. To zdecydowanie najbardziej autentyczne miejsce w Portugalii jakie widziałem do tej pory. Prawdziwe, naturalne, nieskażone pierwiastkiem komercji, niezalane masową turystyką, żyjące  swoim własnym rytmem, mające od wieków duszę i charakter. Favaios to kwintesencja Portugalii, to perła w koronie, to skarb ukryty bardzo głęboko pośród porośniętych winoroślą wzgórz doliny Douro, to ta prawdziwa Portugalia, której szukałem i chciałem doświadczyć.