Dzień rozpoczynamy wcześnie rano śniadaniem w przeszklonej jadalni z widokiem na otaczające nas z każdej strony góry porośnięte gęstym lasem. Dziś aura jest dużo bardziej łaskawa, a co za tym idzie widoki są dużo bardziej urzekające niż wczoraj, gdy cały krajobraz spowiła gęsta mgła. Opuszczamy przepiękne Geres i ruszamy powoli w kierunku naszego głównego celu całej wyprawy, doliny Douro. Zanim jednak opuścimy tereny jedynego portugalskiego parku narodowego zatrzymujemy się jeszcze niejednokrotnie u brzegu rzeki Cávado, zachwycając się pięknem gór i lasów odbijających się w krystalicznie czystej tafli wody, niewzburzonej najmniejszym podrygiem fal. Przejeżdżamy przez jeden, za chwilę drugi most, by półtorej godziny później spacerować wzdłuż brzegu kolejnej rzeki, Tâmegi.

Dolina rzeki Cávado

Największe atrakcje Amarante

Pogoda zdecydowanie poprawia się, a my zostawiamy kurtki w aucie i błądzimy po uliczkach starej części nieco ponad 50 tysięcznego Amarante, jednej z największej atrakcji Doliny Douro. Trudno nie popaść w zachwyt, będąc otoczonym przez słynny masyw górski Serra do Marão tworzący niezaburzoną harmonię wraz z przecinającą miasto Tâmegą.

Największe atrakcje Doliny Douro – Rzeka Tâmega w Amarante

Zgodnie ze źródłami historycznymi rozkwit dzisiejszego Amarante rozpoczął się w XIII wieku, kiedy to na tutejsze tereny przybył Gonsalwy, portugalski duchowny katolicki, dominikanin. Osiedlił się i zaczął nauczanie okolicznych mieszkańców.

Jednym z najbardziej charakterystycznych punktów miasta jest most łączący oba brzegi Tâmegi. Dziś most jest symbolem i przywołuje wspomnienia związane z heroicznym oporem stawianym przez mieszkańców Amarante podczas walk z trupami napoleońskimi na początku XIX wieku. Ostatecznie miasto zostało pokonane, jednakże nie stało się łatwym celem dla najeźdźców.

Największe atrakcje Amarante – Most przecinający Tâmegę

Poza wspomnianym mostem do zabytków godnych uwagi należy z pewnością kościół świętego Gonsalwego, a jeśli kogoś interesuje zwiedzanie muzeów warto zajrzeć do miejskiego muzeum Amadeo de Souzy.

Największe atrakcje Doliny Douro – Kościół świętego Gonsalwego w Amarante

My decydujemy się na trochę inne miejsce, a mianowicie Confeitaria da Ponte. Z balkonu ów cukierni, delektując się portugalską galão podziwiamy skąpane w słońcu zabytki urokliwego Amarante.

Jeśli ktoś chciałby sobie osłodzić pobyt w Amarante, warto skosztować tutejszych, swoją drogą bardzo znanych słodyczy i ciasteczek. Papos de anjo, brisas do Tâmega czy bolos de São Gonçalo to tylko niektóre z lokalnych przysmaków.

Opuszczamy powoli Amarante i ruszamy w dalszą drogą północnym brzegiem rzeki Douro. Co ciekawe jadąc w kierunku Vila Real można poruszać się autostradą, która zgodnie z informacjami znalezionymi na różnych forach, jak i wskazówkami słynnych internetowych map, miała być darmowa. Tuż przed wjazdem na autostradę można natomiast zauważyć symbol płatności €. Nie mając wypożyczonego urządzenia pozwalającego na bezproblemowy przejazd płatnymi drogami, wolimy nie ryzykować i obieramy trasę alternatywną, z pewnością bardziej malowniczą.

Krajobraz staje się z każdym kolejnym pokonanym kilometrem coraz bardziej ciekawy. Droga co kawałek wznosi się ku górze, by za moment z powrotem poprowadzić nas ostro w dół. Tuż przed miejscowością Pópulo wjeżdżamy na drogę IC5 i kierujemy się na południe w stronę doliny Tua. Niestety pożary, które miały miejsce minionego lata odcisnęły swoje piętno na otaczającej nas w tym rejonie przyrodzie. Spalone lasy, zwęglone drzewa, zgliszcza, apokaliptyczny krajobraz stał się niestety charakterystycznym znakiem tejże okolicy. Ze smutkiem przyglądamy się traumatycznym widokom, pokładając głęboką nadzieję w potędze przyrody i licząc, że podźwignie się z kolan i poradzi sobie z wyrządzonymi jej szkodami.

Sytuacja ulega diametralnej zmianie w okolicach miejscowości Alijó, gdzie zatrzymujemy się, by zrobić małe zakupy. Teren staje się coraz bardziej płaski, znajdujemy się jakby na płaskowyżu, słońce świeci coraz mocniej, a na niebie próżno szukać choćby jednej chmury. Z każdej strony otaczają nas ciągnące się w nieskończoność, zniewalające piękne, ułożone równo w rzędach, jakby linijką odmierzone, krzewy winorośli. Mieszanka zieleni i koloru żółtego jakby zatrzymana w czasie, niepodlegająca prawom fizyki, zachwycająca swoją prostotą. Idylliczny cud natury będący uosobieniem sielskości, kultywowanych od lat tradycji portugalskiej prowincji. Zachwycamy się, nie chcemy ruszać dalej, jednakże to dopiero początek wrażeń dzisiejszego popołudnia.

Krótki przystanek w São Mamede de Ribatua

Wsiadamy do auta i drogą numer 212 dojeżdżamy chwilę później do São Mamede de Ribatua, wioski zamieszkanej przez nieco ponad 700 mieszkańców, jak się później okaże, jednej z największych atrakcji Doliny Douro. Auto zostawiamy przy białym budynku będącym z pewnością budynkiem gospodarczym i w dalszą drogę ruszamy pieszo.

Największe atrakcje Doliny Douro – São Mamede de Ribatua

Wioska należy do gminy Alijó i można tu znaleźć wiele archeologicznych pozostałości z czasów starożytnych, jak chociażby zamku Maurów, czy też rzymskiej osady, z której po dziś dzień ostały się tylko ruiny domostw. Tereny wokół wioski mają charakter rolniczy, choć nietrudno dostrzec także tereny leśne z dominującym gatunkiem sosny. Oczywiście największego uroku wiosce dodaje ogrom otaczających ją winnic, gajów oliwnych i pomarańczowych. Ponadto São Mamede de Ribatua otoczona jest z dwóch stron płynącymi tu rzekami, od wschodu rzeką Tua, natomiast od południa słynną rzeką Douro. Tutejsze tereny są również częścią historycznego regionu winiarskiego Alto Douro Vinhateiro, pierwszego i najstarszego na świecie, wyznaczonego w 1756 roku.

Przechodzimy małym mostem pozwalającym pokonać strumyk płynący przez centrum wioski i zasiadamy na moment na ławce w małym parku, by na chwilę odpocząć od palącego słońca. Po raz kolejny wszystko zatrzymuje się w czasie. Na ławce obok siedzą trzy starsze kobiety. Prowadzą rozmowę. Kawałek dalej starszy pan podpierający się laską wolno spaceruje spoglądając to w jedną, to w drugą stronę. Kolejny starszy przechodzień spogląda w naszą stronę, kłania się i wypowiada niewymuszone, życzliwe bom dia. Idylla niedotknięta jeszcze wszechobecną globalizacją, pędem, rządzą pieniądza, walką o stanowiska okupioną nieustannym stresem i niepokojem, nienasycona społeczeństwem wypłukanym z prymarnych wartości ludzkich. Dziś trudno uwierzyć, że takie miejsca istnieją. Jak bardzo jednak cieszy odnajdywanie takich skarbów, bo to właśnie one zapadają najbardziej w pamięci, dużo bardziej niż oklepane, zabite masową turystyką znane wszystkim klasyki. A wystarczy tak niewiele, wystarczy oddalić się na moment, zjechać z utartego szlaku, obrać mniej znaną, mniej uczęszczaną drogę, by trafić na ukryte w górach, pośród piękna winnic, naturalne, prawdziwe, autentyczne perełki.

Największe atrakcje Doliny Douro – São Mamede de Ribatua

Jednym z zabytków, które przetrwały do dzisiejszego dnia jest rzymski most, dla którego tak naprawdę tu przyjechaliśmy. Co prawda początkowo nie mogę go odnaleźć, ale idąc wzdłuż kamiennych pozostałości murów wyznaczających rzymską drogą, odchodząc coraz bardziej od centralnej części wioski dochodzę do znajdującej się nieopodal budowli.

Największe atrakcje Doliny Douro – Zabytkowy most w São Mamede de Ribatua

Cofnijmy się jednak na moment w czasie. Tereny dzisiejszej gminy Alijó przecinały dwie drogi łączące Bragę z Astorgą. Z czasem do głównych dróg dobudowywano odnogi i jedną z takowych była droga łącząca naszą wioskę São Mamede de Ribatua z inną wioską Amieiro. Droga najprawdopodobniej służyła tutejszym osadnikom przybywającym na te tereny z powodu bogatych w rudę ziem. Dostępne źródła historyczne nie pozwalają jednoznacznie określić, kiedy dokładnie ów droga powstała. Jedno jest pewne, a mianowicie fakt, iż było to w czasach panowania rzymskiego. Wskazują na to cechy charakterystyczne drogi takie jak kolumny, gzymsy, cegły, czy też amfory znalezione w wiosce. Ponadto większa część drogi jest nadal wybrukowana granitowymi płytami. Dziś przyjmuje się, że droga ciągnęła się przez środek wsi aż do ulicy Calçada, a następnie do kolejnych wsi Granja i Favaios. Droga była wykorzystywana nie tylko w czasie panowania rzymskiego, jednakże również w średniowieczu i późniejszych epokach. Wzdłuż drogi budowano sanktuaria, a w okolicznych terenach wiele świątyń jak chociażby Kaplicę Nossa Senhora Dos Prezeres. Pielgrzymi wykorzystywali zatem drogi rzymskie, by udawać się na modlitwy. Przez wieki ludzie wykorzystywali ją też do innych celów, przede wszystkim by wykonywać wszelkie prace związane z rolnictwem, jak i do transportu towarów i przeprowadzania wołów.

Największe atrakcje Doliny Douro – São Mamede de Ribatua

Wspomniany wcześniej główny punkt naszego przystanku w wiosce, most pochodzi również z czasów rzymskich, jednakże poprzez dokonane w późniejszych wiekach przeróbki, zyskał cechy średniowiecznej architektury. Ostatnia renowacja mostu została przeprowadzona w XVIII wieku.

Największe atrakcje Doliny Douro – São Mamede de Ribatua

Spacerujemy powoli po opustoszałych terenach, nie możemy nacieszyć się otaczającą nas przyrodą i panującym tu spokojem. W drodze powrotnej zasiadamy jeszcze na moment w parku na ławce, by poobserwować tubylców w ich codziennym życiu. Aż chciałoby się tu zostać, zamieszkać, zaszyć z dala od wielkomiejskiego zgiełku. Cóż, nie tym razem. Teraz czas opuszczać krainę wiecznego spokoju i ruszać w dalszą drogę w kierunku doliny Tua, do miejsca w którym rzeka Tua wpływa do Douro.

Zniewalająca Dolina Douro

W Dolinia Tua

Droga wije się krętymi serpentynami ku górze, by za moment znowu opadać stromo w dół. To duże wyzwanie dla naszego pojazdu, gdyż na najbliższych, kilkudziesięciu kilometrach będę żonglował na skrzyni biegów pomiędzy drugim i trzecim biegiem. O wyższych przełożeniach możemy na ten moment zapomnieć. Spoglądanie w prawo przyprawia o gęsią skórkę, gdyż nie ma tu żadnej bariery. Wąska droga z przepaścią po jednej i z górami po drugiej stronie. Trudno opisać porażające piękno otaczających nas widoków. Soczysta zieleń kontrastująca z błękitem płynącej gdzieś tam na dole wody, ciągnące się w nieskończoność tarasy winorośli i muskające skórę słońce. To trzeba po prostu przeżyć. Żaden opis, żadne zdjęcie nie jest w stanie w najmniejszym stopniu oddać ogarniającego człowieka uczucia.

Dolina Tua

Powoli docieramy do styku rzek, mijamy po lewej stronie znajdującą się tu elektrownię Foz Tua i przejeżdżamy na drugą stronę rzeki Tua. I ponownie wspinamy się w górę bardzo stromą, wąską drogą, by przekroczyć ostatecznie rzekę Douro zaporą Valeira. Można ją było podziwiać chociażby w jednym z odcinków programu o Portugalii Roberta Makłowicza, gdyż to właśnie tam nasz smakosz gotował portugalskie przysmaki. Tama, która powstała w 1975 roku, wznosi się na wysokość 48 metrów i rozciąga na długości 380 metrów.

Największe atrakcje Doliny Douro – Zapora Valeira

Przeprawiamy się zatem na drugą stronę i jedziemy w stronę miejscowości São João da Pesqueira, zatrzymując się kilka, jeśli nie kilkanaście razy na kolejnych punktach widokowych, z których to każdy następny wydaje się być bardziej spektakularny. Poza zachwytem nad rozpościerającymi się dookoła widokami, podglądamy też na dziko rosnące drzewa oliwne.

Największe atrakcje Doliny Douro – Rosnące na dziko kaktusy

Pinhão i Casal de Loivos

Dzień chyli się ku końcowi, a nam zostało do przejechania jeszcze nieco ponad 20 kilometrów. Koniec końców dojeżdżamy do Pinhão, centralnego miasta doliny Douro. To tu przypływają statki wycieczkowe z Porto, to tu znajduje się najwięcej najznamienitszych winnic. My jednak Pinhão od początku traktowaliśmy jako bazę wypadową w tutejsze okolice, a nocleg poszukaliśmy w malutkiej wioseczce Casal de Loivos.

Droga z Pinhão wije się coraz wyżej i jest coraz bardziej stroma, aż w pewnym momencie osiąga nachylenie, które wydaje się być niemożliwe do pokonania. – Mam tutaj wjechać? To niewykonalne. Zaczynam sam do siebie mówić. Ponadto asfalt już dawno się skończył i musiałbym wjeżdżać po drodze ułożonej z kamieni. Nie mam wyboru, muszę się jakoś dostać do miejsca noclegowego. Włączam pierwszy bieg, modlę się, żeby przypadkiem nikt inny nie jechał z naprzeciwka, gdyż droga ma szerokość pozwalającą na przejazd jednego auta i zaczynam wspinaczkę do góry. Trudno jednak znaleźć dom, który jest nijak oznaczony. Jak się okazuje wjechaliśmy za wysoko, gdyż domostwo naszej gospodyni znajduje się trzysta metrów poniżej punktu, w którym się właśnie znajdujemy. Przed nami porcja kolejnych akrobatycznych zmagań za kierownicą, aby w końcu zaparkować auto tuż przy domu Mari, portugalskiej staruszki, która umili nasz pobyt podczas kolejnych dni.

Maria nie mówi ani słowa w żadnym innych języku, jak tylko w swoim ojczystym. Rozpakowujemy nasze walizki, ucinamy krótką rozmowę z właścicielką, dowiadujemy się co nie co o okolicy i schodzimy na dół w poszukiwaniu miejsca na kolację. Dopiero schodząc w stronę Pinhão zdaję sobie sprawę z jaką stromizną mierzyliśmy się przed momentem, siedząc za kółkiem. Zapadł już zmrok, jest całkowicie ciemno, a dookoła słyszymy jedynie szczekanie psów. Niektóre z nich napędzają nam niemałego stracha, wybiegając ze swoich kojców i warcząc niemiłosiernie.

Koniec końców docieramy do głównej ulicy Pinhão i szukamy restauracji. W pierwszej z nich nie dostajemy tego, czego życzylibyśmy sobie podczas całego naszego pobytu w Portugalii, czyli bacalhau. Wycieńczeni idziemy do kolejnego, gdzie udaje nam się znaleźć to co chcielibyśmy zjeść. Jakość jedzenia jest dość wątpliwa, jednakże taki urok turystycznych miejsc, a Pinhão takowym z całą pewnością można nazwać.

Pozostaje nam wrócić do domu, co nie jest takim prostym zadaniem, gdyż wchodzenie do Casal de Loivos przypomina wspinaczkę po drabinie. Po ponad godzinie jesteśmy już na miejscu. Nie pozostaje nam nic innego jak skosztować jeszcze tutejszych trunków i pójść spać. Jutro czeka nas kolejny, niemniej ciekawy dzień.