Planując wyjazd do krajów bałtyckich i decydując się finalnie na przemieszczanie własnym autem, mieliśmy dużo szersze pole do popisu, aniżeli gdybyśmy korzystali z komunikacji miejskiej. Grzechem zatem byłoby stacjonować tylko w stolicach, szczególnie w Łotwie obfitującej w cały szereg atrakcji turystycznych. My wybraliśmy tą leżącą na naszej trasie, a mianowicie Park Narodowy Gauja.

Zaledwie godzinę drogi od stolicy znajduje się najstarszy tego typu park w całym kraju zajmujący powierzchnię niespełna 920 km2. To właśnie tu planujemy odpocząć od zgiełku wielkich miast, spędzić trochę czasu na łonie natury i nabrać sił przed przejazdem do kolejnej nadbałtyckiej stolicy.

Do Siguldy przyjeżdżamy w samo południe. Pokój zarezerwowaliśmy z wyprzedzeniem w czymś na wzór agroturystyki. Jesteśmy świadomi tego, że przyjechaliśmy dwie godziny przed czasem, jednakże postanawiamy zostawić auto i przejść się spacerem po miasteczku. Wjeżdżamy w wąską szutrową uliczkę. Po jednej i po drugiej stronie znajdują się stare domy. Zatrzymujemy się przy ostatnim z nich, obok którego siwy staruszek rąbie drewno. Wysiadamy z auta a mężczyzna rozpoczyna krótką pogawędkę. Mówi po rosyjsku, a tym samym nie jestem w stanie zrozumieć ani jednego słowa. Tym razem Blondynka ratuje mnie z opresji i to jej znajomość języków wykorzystujemy podczas pobytu na Łotwie. Mężczyzna żartuje sobie, że zameldować możemy się dopiero od godziny 14:00, ale zrobi wyjątek i pozwoli nam zostawić nasze torby już teraz. Z domu wychodzi jego żona, która prowadzi nas na piętro i pyta w którym pokoju chcemy zostać. Dziś mają przyjechać jeszcze jedni goście z Rosji. Zostaną tu w przeciwieństwie do nas tylko jedną noc. Najprawdopodobniej będą w Siguldzie tylko przejazdem. Starsze małżeństwo jakiś czas temu rozbudowało dom i w przybudówce przyjmują gości, dorabiając sobie w ten sposób do emerytury. Zostawiamy nasze bagaże w pokoju i udajemy się do centrum miasteczka.

Sigulda, której populacja sięga blisko 11 tysięcy ludzi, jest swoistą bramą Parku Narodowego Gauja. To także centrum uzdrowiskowe, jak i ośrodek sportów zimowych. Naszą przygodę z miasteczkiem zaczynamy od obejrzenia znajdującego się tu Zamku Zakonu Liwońskiego. Mimo, iż dziś święto i w Siguldzie można by spodziewać się rzeszy lokalnych turystów ze stolicy, odwiedzających ów miejsce można policzyć na palcach jednej ręki. I po raz kolejny mam wrażenie, że częściej na ulicach słyszę język rosyjski niż łotewski. Również i tu za nic ma się święto pracy, gdyż tuż przed zamkiem, a w zasadzie w części gdzie stoi dziś Nowy Zamek, przy betonowym ogrodzeniu można dostrzec dwóch pracowników skuwających stary tynk.

Zamek Zakonu Liwońskiego

Zamek w Siguldzie, który jest jedną z największych atrakcji Łotwy, został wybudowany około roku 1207 i 1209 przez Zakon Kawalerów Mieczowych, który w następstwie został wcielony do zakonu krzyżackiego. Miał on spełniać funkcję swoistej bazy w walkach przeciwko Liwom, ale też być miejscem z którego można kontrolować drogi wodne rzeki Gauja oraz odpierać ataki ze znajdującego się nieopodal zamku w Turaidzie. Na samym początku wojny liwońskiej zamek został uszkodzony. Pod koniec XVI wieku za naprawę zamku i okolicznych budynków zabrali się Polacy. Po raz kolejny zamek ucierpiał podczas batalii polsko-szwedzkiej. Ponowne odrestaurowanie miało miejsce w 1622 roku. W XIX wieku zmieniono wygląd zamku i przebudowano bramę, dodając inskrypcję roku 1867 we frontowej części budowli. Ostatecznie w latach 1878 do 1881 rodzina Wielkiego Księcia Kropotkina wzniosła nowy zamek. Z uwagi na fakt dużego turystycznego zainteresowania obiektem, w XX wieku wielokrotnie umacniano jego mury. W 2011 roku Unia Europejska była jednym ze sponsorów projektu mającego na celu rekonstrukcję ruin zamkowych. Dziś rok rocznie odbywają się tu festiwale muzyczne. Najważniejszym tego typu wydarzeniem jest Festiwal operowy zainaugurowany przed Dainisa Kalnsa.

najwieksze-atrakcje-lotwy-zamek-w-siguldzie
Zamek w Siguldzie

Sam zamek robi na mnie duże wrażenie i przywołuje w pamięci miłe momenty z zeszłorocznego wyjazdu na Jurę Krakowsko-Częstochowską.

Kościół luterański

W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze przy kościele luterańskim, z którego wieży rozpościera się doskonały widok na miasto i okolice. Co ciekawe parafię w Siguldzie założono już w 1225 roku, a rok później wybudowano tu pierwszy kościół. Kolejna świątynia, tym razem z kamienia powstała w 1483 roku. W 1930 roku wzniesiono nową wieżę oraz zainstalowano nowy ołtarz z obrazem Jezusa w ogrodzie Getsemani. W czasach panowania sowieckiego w latach 1965 do 1990 był jedynym czynnie działającym kościołem, w którym zbierali się wyznawcy różnych religii.

Jaskinia Gutmanala

Schodząc z wieży wrzucamy symboliczny datek do puszki ustawionej przy wejściu, mijamy się z trzema anglojęzycznymi turystkami i ruszamy na drugą stronę rzeki, w kierunku największej jaskini w obrębie krajów bałtyckich, a mianowicie jaskini Gutmanala. Jaskinia będącą jedną z największych atrakcji Łotwy ma około 10 tysięcy lat i powstała w wyniku erozji piaskowca. Jaskinia jest wysoka na 10 metrów, szeroka na 12 i głęboka na blisko 19 metrów. Warto zwrócić uwagę na znajdujące się na ścianach inskrypcje, z których najstarsze pochodzą z 1668 i 1677 roku.

najwieksze-atrakcje-lotwy-jaskinia-gutmanala
Inskrypcje w jaskinii Gutmanala

W zasadzie cały obszar wokół jaskini zachwyca swoim krajobrazowym urokiem. Wysokie wzniesienia na które możemy wejść po schodach, płynące gdzieniegdzie strumyki, pojawiające się pierwsze liście na drzewach, wszystko to sprawia, że w ten ciepły słoneczny dzień całe rzesze Łotyszy wraz z rodzinami przyjeżdżają, rozkładają koce na trawie i spędzają swój wolny czas w gronie najbliższych. My nie możemy zbyt długo usiedzieć na ławce w przeciwieństwie do pozostałych, wstajemy i spacerujemy bez określonego celu.

najwieksze-atrakcje-lotwy-jaskinia-gutmanala
Jaskinia Gutmanala w Siguldzie
najwieksze-atrakcje-lotwy-sigulda
Tereny zielone wokół jaskini Gutmanala

Zamek w Turaidzie

W okolicy został nam do obejrzenia jeszcze jeden obiekt, który wpisaliśmy sobie na listę przed przyjazdem na Łotwę, a mianowicie zamek w Turaidzie należący do największych atrakcji Łotwy. Jadąc serpentyną ciągnącą się coraz wyżej i wyżej dojeżdżamy do majestatycznie górującej na wzgórzu budowli z czerwonej cegły. Budowę zamku rozpoczęto w 1214 roku zgodnie z poleceniem arcybiskupa Rygi Alberta. Budynek powstał w miejscu stojącego tu wcześniej drewnianego zamku. Zamek w Turaidzie charakteryzował się doskonałym systemem obronnym, z który z wieku na wiek był sukcesywnie rozbudowywany. W XIV wieku dobudowano południową część w kształcie wieży, natomiast w XV wieku wzniesiono półokrągłą wieżę zachodnią. Ponadto na dziedzińcu wybudowano budynki mieszkalne i gospodarstwa domowego. W XVII wieku przeprowadzono jeszcze drobne prace renowacyjne, jednakże w tym czasie zamek w Turaidzie zaczął już traci na znaczeniu. W 1776 roku budowla spłonęła i nie została odbudowana.

Na początku XX wieku z zamku w Turaidzie pozostały już tylko fragmenty murów obronnych, główna i półokrągła wieża oraz zachodnie fragmenty fortyfikacji. Od 1976 roku regularnie przeprowadzano tu prace archeologiczne, a wraz z nimi prace konserwacyjne, dzięki którym zamek odzyskał swój pierwotny kształt i wygląd.

najwieksze-atrakcje-lotwy-zamek-w-turaidzie
Zamek w Turaidzie

W zasadzie można by zwiedzać kolejne zamki na terenie parku narodowego, a w szczególności ten położony w miejscowości Kieś oddalonej o jakieś 40 kilometrów od Siguldy, ale kolejny dzień wolimy przeznaczyć na bardziej szczegółowe poznanie terenu parku przy pomocy dwóch kółek.

Tor bobslejowy

Sigulda jest również jednym z bardziej znanych centrum sportów zimowych w Europie. Wszystko dzięki torowi bobslejowemu, jednemu z nielicznych na naszym kontynencie. Jesteśmy krótko zakończeniu Igrzysk Olimpijskich w Pyeongchangu, a tym samym wykorzystuję okazję, by podejrzeć miejsce zmagań bobsleistów. Początkowo mamy problemy z dojechaniem do celu, gdyż zgodnie z wskazaniami nawigacji próbujemy dostać się w okolice toru od jego dolnej części. Ta jest jednak opłotowana. Wracamy zatem do miasta, by koniec końców trafić na właściwą drogę. Chwilę później kupujemy bilety wstępu i windą udajemy się na szóste piętro, gdzie zaczyna się trasa zwiedzania ów rynny lodowej. Z tego miejsca rozpościera się fantastyczny widok na całą dolinę Gauja. Tor bobslejowy w Siguldzie jest jednym z niewielu miejsc na świecie, gdzie również turyści mogą w towarzystwie profesjonalisty i przy mniejszej prędkości przejechać się bobem. Długość całkowita toru wynosi 1420 metrów oraz 200 metrów fragmentu będącego drogą hamowania, a zawodnicy muszą pokonać łącznie 16 zakrętów.

najwieksze-atrakcje-lotwy-tor-bobslejowy-w-siguldzie
Wieża toru bobslejowego w Siguldzie

Historia toru bobslejowego w Siguldzie sięga XIX wieku, kiedy to Wielki Książe Kropotkin wybudował pierwszy tor lodowy o długości 900 metrów. Wraz z rozwojem toru i infrastruktury do Siguldy sprowadzano coraz więcej bobów, by zachęcić lokalną społeczność do budowy własnych sań.

W 2009 roku oficjalnie otworzono platformę startową, a rok później bracia Šici i skeletonista Martions Dukurs z Siguldy wywalczyli srebrne medali na Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver.

najwieksze-atrakcje-lotwy-tor-bobslejowy-w-siguldzie
Tor bobsjelowy w Siguldzie

Zwiedzając tor bobslejowy po metalowych kratach znajdujących się po prawej stronie lodowej rynny można zejść aż na sam dół. Blondynka rezygnuje i zjeżdża szybko z powrotem windą. Ja podejmuję ryzyko i przy bodajże trzeciej próbie staje na kratach. Nogi drżą mi coraz bardziej, a serce bije coraz szybciej. Malutkimi kroczkami, trzymając się poręczy schodzę coraz niżej. Dopiero teraz tak naprawdę jestem w stanie w pełni docenić odwagę bobsleistów pędzących lodową rynną z prędkością przekraczającą 130 kilometrów na godzinę. Schodzę czym prędzej w dół, gdzie czeka już na mnie Blondynka.

najwieksze-atrakcje-lotwy-tor-bobslejowy-w-siguldzie
Tor bobslejowy w Siguldzie

Wracamy do pokoju, by chwilę odpocząć. Na podwórku zagaduje nas po raz kolejny nasz gospodarz. Tym razem opowiada Blondynce o Polakach i Ukraińcach, którzy przybywają do pracy do Siguldy. Dość dziwne. Do pracy do Siguldy? Przecież jest wiele innych miejsc, gdzie można z pewnością dużo lepiej zarobić. Skoro tak mówi, tak najwidoczniej jest.

Tego wieczoru udajemy się już tylko na jedzenie. W Siguldzie nie ma co prawda dużego wyboru lokalów gastronomicznych, ale ten który znajdujemy w zupełności spełnia swoją rolę. To coś na wzór baru jakby samoobsługowego, tylko, że z dużo mniejszą ilością dań, niż przykładowo w ryskim Lido. Wracamy do pokoju i udajemy się spać, by nabrać sił przed jutrzejszą przejażdżką rowerową.