Osaka, trzecie co do wielkości miasto w kraju zamieszkiwanie przez blisko trzy miliony ludzi jest częścią obszaru metropolitarnego skupiającego około osiemnastu milionów mieszkańców. Jadąc do Japonii z góry założyłem sobie, że nowoczesność kraju chcę podglądać w Tokio. Osaka stała się dla mnie doskonałą bazą wypadową do znajdujących się w niedużej odległości Nary i Koya-san.

Zatrzymuję się u Hideko, starszego Japończyka, który za nic w świecie nie mówi po angielsku, a strych swojego domu przerobił na pokoje, które wynajmuje turystom. Mimo bariery językowej, starszy pan jest niezwykle miły i uprzejmy. Gestami i mimiką dopytuje czy na pewno wszystko jest w porządku, czy niczego nam nie brakuje.

Wieczory spędzam zatem pośród rozbłyskujących na każdym rogu neonów tworzący niezwykły spektakl wizualny, będący ucztą dla mych oczu. Cofam się w czasie do lat dzieciństwa, gdy leżąc na łóżku z zaciekawieniem wpatrywałem się w kadry superprodukcji science-fiction Ridleya Scotta, Łowcy Androidów. To rzekomo tutaj na Dotonbori brytyjski reżyser doznał olśnienia i na wzór japońskiej dzielnicy stworzył miasto przyszłości. Przemierzam każdy jej zakamarek wpatrując się w taflę wody w kanale odbijającą światło neonów.

Dotonbori

Przypatruję się ludziom stojącym w kolejce po słynne pierożki będące symbolem miasta. Do góry widzę poruszającą się elektroniczną ośmiornicę, złowrogo spoglądającego kucharza. Odwiedzam lokale kulinarne, salony gier, chłonę japońską popkulturę, oglądam plastikowe jedzenie za szklanymi szybami restauracji.

I mimo że to właśnie w Osace mój żołądek zastrajkował i nie wytrzymał już kolejnej porcji surowego jedzenia, mimo że to właśnie tutaj jeden z naszych gospodarzy, pochodzący z Wietnamu nastolatek nas wystawił i zmuszeni byliśmy w ostatniej chwili szukać noclegu, Osakę będę wspominał jako jedno z tych unikatowych doświadczeń, przeżyć, dla których warto pokonywać tysiące kilometrów, spędzać godziny w samolotach, pociągach, wszelkich innych środkach transportu publicznego.

Namba

To właśnie tu ostatniego dnia przed wyjazdem do Tokio nareszcie jest mi dane rozkoszować się pełnym kwitnieniem wiśni. Marzenie się spełnia. Podziwiam sakurę w jej całej okazałości. To właśnie po to tu przyjechałem na początku wiosny, bo zobaczyć kwitnącą wiśnie. Ciągnące się po obu brzegach rzeki Okawa sznury blisko pięciu tysięcy drzew przyciągają rzeszę turystów jak i tubylców fotografujących je z każdej z możliwych stron. Park Kema Sakuranomiya to rozkosz dla zmysłów. To balsam dla duszy. Siadam na ławce, podziwiam. Tu znajduję ukojenie i spokój.

Kema Sakuranomiya

Osaka ma swój charakter, ma duszę, ma cechy charakterystyczne odróżniające ją od pozostałych miejsc w Japonii. Potrafi zaczarować przybysza z obcego kontynentu na tyle, by chciał tam kiedyś wrócić, a jeśli nie będzie mu to nigdy dane, to przynajmniej wracać z nutką tęsknoty myślami do czasu tu spędzonego.