Trzydziestoletni Japończyk, pracownik administracji na tutejszym uniwersytecie, w szarym garniturze, białej koszuli i czarnych skórzanych butach. Pod ręką trzyma brązową teczkę. Ma kruczoczarne włosy z równo przystrzyżoną grzywką i świeżo ogolonym zarostem. To Yuta. Nasz kolejny gospodarz na japońskiej ziemi wychodzi znienacka z położonego obok stacji kolejowej marketu, wita się z nami delikatnym uściskiem dłoni i kieruje w stronę swojego mieszkania, którego początkowo nie może znaleźć.

Japoński styl życia

Mieszka tu dopiero od tygodnia, a nowy zarządca budynku jest na tyle złośliwy, że nie pozwala mu przyprowadzać gości. To samo tyczy się jego roweru ustawionego w korytarzu, będącego czymś w rodzaju wąskiego przesmyku, w którym tradycyjnie zainstalowano kuchnię. Po prawej stronie drzwi do toalety, a na wprost łazienka składająca się jakby z dwóch osobnych pomieszczeń. W pierwszej znajduje się zlew i pralka, natomiast w dalszej części malutka wanienka. Na prawo od kuchni to co najważniejsze, czyli salon połączony z sypialnią. Na wprost, bardziej przy ścianie stoi łóżko, pod którą znajduje się cała sterta pojemników na różnego rodzaju graty. Na ścianie przeciwległej szafa na ubrania i miejsce na rozłożenie futonu dla gości. Na prawo telewizor, a przed nim niski stolik. Obok biurko z komputerem i oczywiście wyjście na balkon. Jak to w większości japońskich mieszkań, okien tu nie uświadczymy. Łóżko nie jest typowym wyposażeniem lokalnych czterech kątów, gdyż tradycyjnym łożem jest tu raczej futon, czyli coś na wzór materacu, ale nie dmuchanego, a takiego umieszczanego w łóżku. W gronie młodych panuje jednak tendencja do przenoszenia do życia codziennego przyzwyczajeń z zachodu i coraz większa ilość ludzi eksperymentuje z łóżkami. Jak twierdzi nasz gospodarz, nie jest ono dobre dla jego ciała, gdyż nie jest odpowiednio twarde.

Rytm życia Japończyka wydaje się być dość prosty. Yuta wstaje o siódmej rano, je śniadanie, najczęściej w formie płatków kukurydzianych, siedząc wyprostowanym, po turecku przy niskim stoliku przed telewizorem, oglądając wiadomości. Pół godziny później opuszcza dom, by złapać pociąg i udać się na uniwersytet oddalony o czterdzieści pięć minut drogi.

– Wcześniej było inaczej. Mieszkałem pięć minut drogi piechotą od uczelni, ale miało miejsce pewne zdarzenie. Otóż robiąc zakupy w supermarkecie podszedł do mnie jeden ze studentów i powiedział mi dzień dobry. Ja ich nie znam, a oni mnie znają. Zaniepokoiło mnie to do tego stopnia, że postanowiłem zmienić miejsce zamieszkania. Dbam o swoją prywatność i nie chcę, by ktokolwiek w jakikolwiek sposób uczestniczył w moim życiu osobistym.

Historia brzmi co prawda jak z telewizyjnej opery mydlanej, ale wydarzyła się naprawdę. Coś, co dla Europejczyka wydaje się całkowicie nie do pomyślenia, tu jest brane całkowicie na serio. Trudno wyobrazić sobie jakiegokolwiek polskiego nauczyciela, tudzież wykładowcę, który posunąłby się do zmiany mieszkania, widząc studenta w supermarkecie na swojej dzielnicy. Europejski kontakt na linii uczeń nauczyciel skończyłby się co najmniej pozdrowieniem, o ile nie uśmiechem i krótką, kurtuazyjną rozmową. W Japonii dbanie o swoją prywatność jest momentami tak dokładne, rzekłbym przesadne, że przybiera kuriozalne formy. Niewłaściwym byłoby użycie słowa głupota, gdyż Yuta to niezwykle inteligentny mężczyzna, który co nieco w swoim życiu już widział.

Japończyk w podróży

– W Europie było mi dane odwiedzić kilka krajów. Włochy, Niemcy, Szwajcaria, Wielka Brytania, Hiszpania, Francja. Jeśli chodzi o kulinaria, najbardziej lubię Włochy. Najlepsza kuchnia świata. W pozostałych aspektach fascynują mnie Niemcy. Może dlatego, że są bardzo podobni do nas. Poukładani i zdystansowani. Najwięcej czasu spędziłem na uczelni we Freiburgu, przygotowując różnego rodzaju programy dla naszych japońskich studentów.

Jeśli chodzi o podróże, w ostatnim czasie byłem w Wietnamie i stolicy Korei Południowej, ale w tym drugi przypadku tylko jeden dzień. Miałem tam przesiadkę na locie powrotnym do domu. Skupiając się jednak na Wietnamie, ludzie są tam gościnni. Czasami aż za bardzo. Pewnego dnia rodzina, która mnie gościła zapytała czy lubię psy. Jestem sympatykiem zwierząt. Tak też odpowiedziałem. Doszło niestety do fatalnego w skutkach nieporozumienia, gdyż już kolejnego dnia na kolację zaserwowano mi psa. Nie chcąc ich obrazić, nie być nie grzecznym i nie zignorować ich gościnności, zacisnąłem zęby i zjadłem to, co mi podali. Niestety widząc, że jem, zaczęli mi dokładać coraz więcej i więcej. Cóż, jeżdżąc po świecie trzeba być przygotowanym również i na takie okoliczności.

Choć będąc Japończykiem trudno podróżować. Tak naprawdę mojej ojczyzny w ogóle nie widziałem. Nie byłem nigdzie poza Fukuoką, Osaką, Kioto, Narą i Tokio. Jest o to niezwykle trudno z naszym wyśrubowanym czasem pracy i ilością dni urlopowych. Teoretycznie mamy trzy tygodnie urlopu, ale nikt nie odważy się wziąć więcej niż jednego w okresie tak zwanego japońskiego golden week. Niestety w tym czasie wszystko, pociągi, hotele, restauracje, jest zatłoczone, bo wszyscy udają się na urlop. Ja za każdym razem wracam do Fukuoki, mojego rodzinnego miasta, żeby odwiedzić rodzinę.

Praca, honor, rodzina

Jeśli ktoś choruje, bierze wolne. Dopiero przy większych komplikacjach sięga się po inne środki. W wielu przedsiębiorstwach nadgodziny są na porządku dziennym. Nikt jednak nie odważy się zapytać o odbiór nadliczbowego czasu pracy. Po prostu nie wypada. To byłoby swego rodzaju hańbą. Japończycy są wychowywani do bycia społeczeństwem jednolitym. Każdy ma być taki sam. Nie należy wyłamywać się z systemu, gdyż takowe zachowanie oznaczałoby kompletną porażkę, klęskę. Mamy pracować dla wartości i dobra ogółu. Tak samo sytuacja ma się w Korei Południowej. Pod tym kątem, szczególnie pod względem etosu pracy, jesteśmy tacy sami.

Czasami owe sytuacje doprowadzają do tragedii. Karōshi, bardzo negatywne słowo w języku japońskim. Chodzi o śmierć z przepracowania. O wykończenie psychiczne. Mój bliski kolega miał dwadzieścia trzy lata gdy popełnił samobójstwo. Pewnego dnia dostał pracę w koncernie Toyoty. Wszyscy byli zachwyceni. Cała rodzina piała z zachwytu, wywierając na nim pewnego rodzaju presję. Chłopak czuł duży nacisk nie tylko ze strony rodziny, która oczekiwała od niego cudów. Nie chcieli, by taka szansa została zmarnowana. Miał ją wykorzystać w stu procentach. Presję wywierał również przełożony. Nie wytrzymał i zakończył swoje życie.

Niestety to dość często zjawisko w japońskim społeczeństwie. Dla Japończyka łatwiej popełnić samobójstwo, niż zawieść najbliższych, nie sprostać zadaniom stawianym przez szefa. To hańba, oznaka słabości, przegrana na całej linii. Dużo prostszym wyjściem jest po prostu śmierć.

Fakt spędzania większości życia w pracy ma również wpływ na nasz stosunek do mieszkania. Ludzie przeważnie wynajmują malutkie lokum od majętnych właścicieli, którzy wykupili całe powierzchnie mieszkalne. Jeśli jednak ktoś już zdecyduje się na zakup mieszkania, musi spłacać wieloletni, sięgający nierzadko trzydziestu lat, kredyt. To niesie ze sobą kolejne konsekwencje. Kwestie rozwodów, rozstań nie wchodzą w wtedy w grę. Rozwody, nieślubne dzieci są bardzo negatywnie postrzegane w naszym społeczeństwie. Często związanie się umową kredytową, zmusza ludzi do wspólnej egzystencji.

Co prawda Japończycy nie są religijni, ale dość kuriozalnym jest fakt, iż każdy chce zorganizować ślub w katolickim kościele, buddyjskiej świątyni, bądź tu i tu. Zazwyczaj księża nie robią żadnych problemów i udzielają ślubu parze wyrażającej takową chęć.

Stosunek do gaijin

Jeśli chodzi o nasz stosunek do różnych kultur, jesteśmy tolerancyjni. Problem mamy jedynie z Chińczykami. Japończycy ich po prostu nie lubią. Powodów jest kilka. Chińczycy nie szanują naszej kultury. Za bardzo w nią ingerują. Czują się jak u siebie. Są strasznie hałaśliwi, niechlujni, bywają wulgarni. Nas natomiast nie znoszą Koreańczycy, co jest podyktowane względami historycznymi. My nie żywimy do nich żadnej niechęci.

Jeśli chodzi natomiast o Amerykanów i to co wydarzyło się podczas wojny na Pacyfiku, również nie czujemy do nich odrazy. Co prawda spuścili dwie bomby atomowe na Hiroszimę i Nagasaki, ale takie były czasy. Nikt nie wiedział jaki będzie efekt tego typu testów atomowych. Przecież nikt nigdy wcześniej nie zdetonował takiego ładunku. Co ciekawe jednym z początkowych celów ataku jądrowego było miasto, w którym mieszka mój dziadek. Na szczęście Amerykanie finalnie zmienili cel. Gdyby tak się nie stało, nie rozmawialibyśmy dziś. Przez kolejnych siedem lat po wojnie, Amerykanie sterowali naszym społeczeństwem, o czym głośno się tu nie mówi. Robili jakby pranie mózgu, kształtując w dużej mierze nasz sposób myślenia. To oni wpłynęli w pewnym stopniu na to, jacy jesteśmy dziś.

Jeżdżąc do Europy odnoszę wrażenie, że jesteście zupełnie inni niż my. Jesteście społeczeństwem bardziej aktywnym. Robicie tyle rzeczy. Rower, siłownia, basen, książki, znajomi, imprezy, kino, teatry, spotkania z rodziną. U nas? Tutaj się po prostu pracuje. Mam siostrę, ale nie mam z nią kontaktu. Nie widujemy się. Nie przywiązujemy specjalnej wagi do pielęgnowania więzi rodzinnych. Mam też dziewczynę, ale nie czuję potrzeby widzenia się z nią częściej, niż jeden weekend w miesiącu. Mieszka w Osace, niecałą godzinę jazdy stąd, ale myślę, że jeden wspólny weekend w miesiącu jest wystarczający.

Wielu moich znajomych uważa, że jestem szalony, przyjmując do siebie do domu gości z całego świata. Szalony w pozytywnym sensie. Im po prostu nie mieści się to w głowie.

Wracając jeszcze na moment do długich godzin spędzanych w biurach. Mężczyźni nawet rzadko chodzą do fryzjera, a jeśli to możliwe obcinają się sami w domu. Co prawda długa praca nie jest jedynym powodem. Ceny usług są tu po prostu strasznie wysokie i nie wszyscy mają ochotę wydawać swoje pieniądze na ten cel.

Pewnie zauważyliście, że wielu Japończyków nosi maski chirurgiczne. Duża część społeczeństwa cierpi na alergię, ale to nie jest jedyny powód takowego stanu rzeczy. Szczególnie jeśli chodzi o kobiety. Panie zakrywają swoje twarze, chroniąc prywatność, bądź ukrywając brak nałożonego makijażu, którego najzwyczajniej w świecie nie miały czasu nałożyć, gdyż musiały udać się jak najszybciej do pracy. Prywatność odgrywa jedną z najważniejszych ról w naszym społeczeństwie. To dlatego zmieniłem swoje miejsce zamieszkania.

Japońska doskonałość

Istnieje przekonanie o japońskim społeczeństwie doskonałym. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nie jesteśmy tak perfekcyjni, jak się wszystkim wydaje. Przychodzi mi na myśl chociażby kuriozalna sytuacja z elektrownią w Fukushimie. W dwutysięcznym jedenastym roku doszło do katastrofy. W jej wyniku zginęło dwadzieścia tysięcy ludzi. Tam do dziś teren w obrębie najbliższych dwudziestu kilometrów od epicentrum awarii jest wyłączony z użytku. Ludzie, którzy kupili w tym miejscu domy, nie mogą w nich mieszkać. Nikt tak naprawdę nie wie, jak długo taki stan rzeczy będzie się jeszcze utrzymywał. Społeczność musiała się wyprowadzić z terenów skażonych, a w innych miejscach muszą ukrywać swoją tożsamość, gdyż są wyśmiewani, nikt nie chce mieć z nimi nic do czynienia, unika się ich. Ludzie boją się, że mogą się zarazić, co jest całkowitą bzdurą. Teraz rząd próbuje coś zmienić, dowieść tego, że tak naprawdę kontakt z człowiekiem z tamtego regionu nie jest groźny. Ale próby na nic się zdają. Ludzie po prostu wiedzą swoje.

Trzęsienia ziemi

Japonia nie jest bezpiecznym krajem ze względu na trzęsienia ziemi. Często nawiedzają kraj. Nawet wczoraj w Tokio miało miejsce trzęsienie. Myślę, że niebawem dojdzie do erupcji Fuji. Na ten moment najbardziej narażonym regionem jest stolica i jej okolice. Myślę, że Igrzyska w Tokio w dwutysięcznym dwudziestym roku nie powinny mieć miejsca. Zbyt niebezpieczny region ze względu na potencjalną erupcję wulkaniczną. To powód, dla którego wyprowadziłem się z Tokio. Pewnie nigdy nie przeżyliście trzęsienia ziemi. Ja miałem okazję i podczas jednego z nich mało nie przypłaciłem życiem. Czułem, że wieżowiec, w którym się wtedy znajdowałem, za moment się rozleci. Byłem wtedy w Tokio na jedenastym piętrze jednego z budynków. Nie wierzyłem, że mogę to przetrwać. Do dziś nie wiem jak mi się udało.