Pogawędki z egipskim imigrantem
– Czterdzieści pięć lat temu mieliśmy jakby siedem osobnych państw, Abu Dhabi, Dubaj, Szardża, Adżman, Fudżajra, Ras al-Chajma, Umm al-Kajwajn, którymi rządziły osobne rodziny. Trzymały piecze tak naprawdę nad wszystkim. W Dubaju rządy sprawowała rodzina Al Maktoum. W obecnej stolicy, czyli Abu Dhabi rodzina Al Nahyan. To właśnie wtedy szejk Zayed wyszedł z inicjatywą zjednoczenia siedmiu emiratów pod jedną flagę. Flagą Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zaproponował by jednego z siedmiu władców wszystkich rodzin wybrać na prezydenta nowopowstałego państwa, ale także by każda rodzina nadal była przy władzy w swoim emiracie. Podział władzy jest dwustopniowy. Składa się z płaszczyzny państwowej i jej rządu, jak również z niższej płaszczyzny, gdzie każdy emirat ma swój rząd. Dlatego tez Chalifa ibn Zayed pełni dwie funkcje, jest prezydentem Zjednoczonych Emiratów Arabskich, ale także emirem Abu Dhabi. Natomiast Raszid Al Maktoum jest emirem Dubaju i wiceprezydentem kraju. Z tego to właśnie powodu niektórzy z rządzących mają po dwa tytuły.
– Co myślisz o całym systemie niewolnictwa pracującym na bogactwo Emiratów? Pakistańczycy, Banglijczycy i inne nacje wykorzystywane do pracy w nieludzkich warunkach. Gdy zetknąłem się z Dubajem dwa tygodnie temu po raz pierwszy, doświadczyłem czegoś co mnie głęboko dotknęło, a mianowicie cały łańcuch białych indyjskich autobusów czekających przy budowie na odebranie pracowników i wywiezienie ich poza miasto.
– Myślę, że ci ludzie żyją w wyznaczonych dla nich miejscach. To tak jakby strefy przemysłowe w których mają wydzielone miejsca do życia. Tak, to drugie oblicze Dubaju. Wszyscy gdy słyszą Dubaj mają przed oczami piaszczyste plaże skąpane w słońcu, monumentalne wieże rosnące nieskończenie w górę, ale tak naprawdę rzeczywistość jest inna niż wszystkim się wydaje.
– Podobnie jest w Omanie. Omańczyk pokazuje na każdym kroku, gdzie jest miejsce służącego. Nie wejdzie nawet do restauracji, tylko oczekuje obsługi w okienku swojego samochodu.
– Tak, ale to jest raczej związane z krajami Półwyspu Arabskiego, z lenistwem tubylców. Dlatego zatrudniają inne nacje, żeby im świadczyli takowe usługi. Uznaje się to raczej za styl życia, a nie za wykorzystywanie, czy poniżanie.
– To samo w autobusach, pogardliwe traktowanie pracowników ze wschodu w przeciwieństwie do nastawienia do białych, którym nawet nie sprawdza się biletów i serdecznie wita ich na pokładzie.
– To raczej nie kwestia bycia białym, czy też nie. Kierowca wie, że Pakistańczyk, czy Banglijczyk jest pracownikiem i musi go sprawdzić.
– Myślę, że nikogo tak naprawdę nie obchodzi los tych ludzi. Turyści przyjeżdżają poleżeć na plażach, ale nawet nie dokonają najmniejszej refleksji nad tym, co się dzieje za kulisami. Oczywiście podobny problem można zauważyć w wielu innych krajach. Obecnie nawet w Polsce, gdzie mamy napływ ludzi z Ukrainy, których pracodawcy w pewien sposób wykorzystują, źle traktują.
– To samo dzieje się w Arabii Saudyjskiej. Podobnie jest i tu. Biedni ludzie przybywają na Półwysep Arabski, bo dostają więcej pieniędzy niż w swoich krajach, gdzie nie dostaliby żadnej pracy. W ten sposób utrzymują swoje rodziny. Jest to dla nich jakieś rozwiązanie. Śpią po siedem, lub więcej osób w jednym pomieszczeniu, dostają prawo do kilku dni wolnych, żeby polecieć do swoich bliskich raz do roku, ale to jest ich wybór. Decydują się na to. Akceptują znane im warunki pracy, bo nie mają lepszych rozwiązań w swojej ojczyźnie. Pracodawcy w Emiratach i innych krajach doskonale zdają sobie sprawę z gospodarczej sytuacji tamtych krajów i wyczekują okazji. Jeśli nie przyjedzie ten, to przyjedzie inny. Wskoczy na jego miejsce. To ludzie niewyedukowani, zdający sobie sprawę, że nie mają szans na inną pracę. Tak dzieje się już od ponad trzydziestu lat i nic nie wskazuje na to, by cokolwiek miało się zmienić.
– Autochtoni są na tyle brutalni, że nie płacą nawet ustawowej pensji minimalnej pracownikom ze wschodu.
– No tak. Nie są tubylcami.
– To jawna dyskryminacja! Coś niedopuszczalnego w Europie. Pensja minimalna musi być płacona bez względu na to jakiej narodowości jesteś. Pewnie często nawet te marne zarobione grosze nie trafiają do rąk rodziny, bo przecież przekazywaniem pieniędzy robotników zajmują się hawaladara. Jemu przekazuje gotówkę i adres pod który należy ją dostarczyć. Pośrednik kontaktuje się ze znajomym w kraju docelowym, zlecając przekazanie gotówki konkretnej osobie, którą odda w późniejszym terminie.
– Dostają mniej pieniędzy, a pracują z reguły więcej niż tubylcy i oczywiście w dużo gorszych warunkach. jak chociażby latem w pięćdziesięciu stopniach na budowach.
– Poza tym wszystko działa na zasadzie piramidy. Jeśli jesteś z Bangladeszu, jesteś na najniższym szczeblu i dostajesz najmniej pieniędzy. To samo Pakistańczycy. Lepiej zarabiają Hindusi, potem Europejczycy, a najwyżej stoją oczywiście autochtoni.
– To prawda. Dlatego dla mnie, od kiedy wyjechałem z Egiptu dużym plusem zawsze była praca z przedsiębiorstwami, a nie z osobami. W Arabii Saudyjskiej pracowałem dla francuskiego przedsiębiorstwa, tutaj dla niemieckiego. W zasadzie pracuję cały czas w towarzystwie międzynarodowym. Trudno o tubylców w mojej medycznej branży. W zasadzie trudno o nich gdziekolwiek. Są właścicielami firm i nie muszą pracować.
– Jak wygląda ruch turystyczny w trakcie lata w Emiratach? Teraz mamy co prawda późną jesień. Za chwilę zimę, ale czy przyjeżdża tu ktokolwiek latem?
– Jasne. Jest ich mniej, ale mimo to przyjeżdżają. Pewnego razu poszedłem latem na plażę. Było tak gorąco, że wszedłem do wody by popływać, ale po chwili czułem, że będąc w wodzie pocę się. Czułem, że się przegrzewam. Kilkanaście minut i wróciłem do domu. Najlepsza pogoda, to znaczy najchłodniejsza jest od połowy października do początku kwietnia. Wtedy jest w porządku. Można odpocząć.
– A inne aktywności? Chyba nie da się tu pojeździć rowerem?
– Ależ oczywiście! Da się. Trzeba tylko dotrzeć do odpowiednich miejsc, gdzie wytyczone są ścieżki rowerowe.
– Dubaj jest doskonałym przesiadkowym portem lotniczym. Można się stąd dostać do naprawdę wielu miejsc.
– To prawda, choć ja nie znoszę długich lotów. Raz leciałem do Malezji i raz do Republiki Południowej Afryki. Obie wyprawy było koszmarne. W tej drugiej najpierw musiałem przeprawić się autobusem do Abu Dhabi. Stamtąd lot do Dauhy i dopiero do Kapsztadu. Na ekranie umieszczonym w samolocie wyświetlano mapę i aktualne położenie samolotu. Przemieszczał się tak powoli. Lot naprawdę dłużył się i dłużył. Jednakże bilety lotnicze są tu dość drogie. Czasami gdy chcę polecieć na kilka dni w odwiedziny do bliskich w Egipcie, muszę zapłacić pięć tysięcy dirhamów za całą podróż. Szczególnie w okresie letnim, gdy ludzie lecą do Egiptu na urlop. Tańszą opcją wydaje się być Flydubai. Dwa razy korzystałem z ich usług. Raz do Aleksandrii i raz do Maskatu. Etihad jest natomiast narodowym przewoźnikiem emiratu Abu Dhabi. Fly Emirates przewoźnikiem emiratu Dubaj.
– Jak spędzasz czas poza pracą?
– Znajomi albo mecze. Piłka nożna to moja największa miłość. Spójrzcie na ścianę. To plakat mojego ukochanego egipskiego klubu Zamelek. Poza tym uwielbiam FC Barcelonę. Gdy byłem w Barcelonie chciałem pójść na ich mecz, ale bilety na la Rambli były astronomicznie drogie.
– Coś o tym wiem. – wymieniam z Ramim porozumiewawcze uśmiechy i zabieram się do pakowania plecaka. Już czas. Czas wracać do domu.
Ramy, 3 grudnia 2016.
Refleksje
Gdy wyjeżdżaliśmy z Omanu, otrzymaliśmy informację od naszego gospodarza w Dubaju, że niestety nie będzie mógł nas przyjąć. Cóż, takie rzeczy się zdarzają. Ramy spontanicznie zdecydował się nam pomóc, mimo iż miał gościć jeszcze dziewczynę z Chin. Miał, gdyż Chinka nigdy się nie pojawiła. Podczas całego naszego pobytu był niezwykle życzliwy, wręcz szarmancki, chociażby proponując Blondynce co rano szeroki wachlarz kaw do wyboru, które osobiście przygotowywał. Arab usługujący kobiecie. Powiedziane może na wyrost, może nietypowo, ale w pełni prawdziwie. Pozwolił nam także korzystać z całego dobytku żywieniowego ukrytego w lodówce. Arabska gościnność w pełnej krasie! Mimo swojej niezwykle ciepłej osobowości, ciemne strony emiratu w którym mieszka, nie były dla niego niczym, czym należałoby sobie zaprzątać myśli. Można by brutalnie rzecz, że takie jest życie. Czy brakowało mu tej ludzkiej cząstki współczucia, potrzeby zadumy nad losem poniżanego człowieka? A może po prostu żyjąc w danej społeczności utożsamiamy się z nią, stajemy się jej częścią, nie zauważając już tego co złe?